Gala Integracji 2007
Wielka Gala Integracji 2007
Ogłoszenie wyników konkursu architektonicznego „Warszawa bez barier” oraz dziennikarskiego „Oczy Otwarte”, a także wręczenie medali „Przyjaciel Integracji” miało miejsce podczas Wielkiej Gali Integracji, 1 grudnia w Sali Kongresowej PKiN w Warszawie. Uroczystość została zorganizowana przez Stowarzyszenie Przyjaciół Integracji oraz Urząd Miasta st. Warszawy w ramach obchodów Międzynarodowego Dnia Osób Niepełnosprawnych.
Honorowy patronat nad Galą objęła Prezydent Miasta st. Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz. Gościem specjalnym Gali był Premier RP Donald Tusk.
„Niepełnosprawnych należy traktować nie tylko jako ludzi z ograniczeniami – oni są tego świadomi. Przede wszystkim musimy dostrzegać ich potencjał. To ludzie, którzy nie mają zdrowotnych ograniczeń, muszą zrozumieć, że w niepełnosprawnych tkwi wielki, pozytywny potencjał. Jeśli zrozumiemy tę prawdę, to edukacja, doradztwo, rehabilitacja i praca staną się dla niepełnosprawnych bardziej dostępne.” – powiedział Premier RP Donald Tusk w swoim expose. Te słowa potwierdził podczas Wielkiej Gali Integracji. W rozmowie z Pełnomocnikiem Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych Jarosławem Dudą oraz Szefem Sejmowej Komisji ds. Społecznych Sławomirem Piechotą podjął temat zmian na rzecz osób niepełnosprawnych planowanych na najbliższe lata przez nowy Rząd RP.
Podczas Gali podsumowano konkursy, w których nagradzane są pozytywne przykłady rozwiązań na rzecz osób niepełnosprawnych. W tym roku już po raz czwarty przyznane zostały nagrody w konkursie „Warszawa bez barier” dla budynków najlepiej dostosowanych do potrzeb osób niepełnosprawnych. W kategorii ‘Obiekt użyteczności publicznej’ nagrodę główną otrzymał Kompleks Basenów Rehabilitacyjnych „Muszelka”, a wyróżnienie - Biblioteka Publiczna Dzielnicy Wawer w Aninie. W kategorii ‘Obiekt mieszkalny’ wyróżniono Zielony Dom, natomiast wśród obiektów zabytkowych - Liceum Ogólnokształcące z Oddziałami Integracyjnymi im. Ruy Barbossy oraz Liceum Ogólnokształcące z Oddziałami Integracyjnymi im. B. Limanowskiego. Ponadto, w tym roku przyznano nagrodę specjalną za konsekwentne dostosowywanie budynków do potrzeb osób niepełnosprawnych Uniwersytetowi Warszawskiemu.
Podczas Gali wręczone zostały również nagrody przyznane w ramach siódmej edycji konkursu dziennikarskiego „Oczy Otwarte”. Nagrody otrzymali dziennikarze, którzy w swoich audycjach, programach i artykułach poruszają tematykę funkcjonowania w społeczeństwie osób z niepełnosprawnością. Grand Prix otrzymała Anna Ujma z TVP Katowice za programy: „Niepełnosprawne szczęście”, „Z miłości do radia” oraz „A może jeszcze jedno”. Jury nagrodziło również Szymona Hołownię za artykuł „Nieważne, że bez happy endu”, który został opublikowany w tygodniku Newsweek, Małgorzatę Żerwę z Radia Gdańsk za audycję „Pozytywny Kłopot”, a także Beatę Hyży-Czołpińską z TVP Białystok za najlepszy program telewizyjny „Wszystkiego było w życiu”.
Ponadto jury przyznało honorowe wyróżnienie redakcji Telewizja Polska - Oddział Katowice oraz wyróżnienia dla Radia Kraków, TVP Sport oraz Gazecie Jarocińskiej. Konkurs „Oczy Otwarte” jest finansowany przez Philip Morris Polska SA i organizowany przez Stowarzyszenie Przyjaciół Integracji pod patronatem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Do tegorocznego konkursu zgłoszono 139 prac. Wyboru prac dokonało Jury, w skład którego weszli szanowani przedstawiciele środowiska dziennikarskiego, osób niepełnosprawnych – artyści, sportowcy, działacze społeczni.
Już po raz jedenasty przyznane zostały także medale „Przyjaciel Integracji. Laureatami tegorocznej nagrody zostali:
Krystyna Janda - za wieloletnie wsparcie działań na rzecz dzieci z autyzmem oraz integracji społecznej w środowisku teatralnym,
Ilonie Łepkowskiej medal wręcza Piotr Swenda, grający rolę Maćka Lubicza w serialu "Klan"
Ilona Łepkowska - za wrażliwość i zaangażowanie w kreowanie właściwego wizerunku osób niepełnosprawnych w polskich serialach,
a także Morski Instytut Rybacki w Gdyni - za konsekwentne udostępnienie obiektu „Akwarium Gdyńskie” dla potrzeb osób z różnego rodzaju niepełnosprawnością.
„Jest to nagroda dla tych, którzy nie z formalnego obowiązku a z potrzeby serca działają na rzecz osób niepełnosprawnych. To medal dla tych osób, instytucji oraz organizacji, które budują prawdziwą społeczną integrację.” – mówi Piotr Pawłowski, Prezes Zarządu Stowarzyszenia Przyjaciół Integracji.
Galę uświetnił występ Justyny Steczkowskiej.
Wielka Gala Integracji 2007 ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.
Zdjęcia: Piotr Stanisławski
http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/21567
DULCIS MARIA TOTUS TUUS
Unity Awards 2007 rozdane!
Roberto Bignoli zdobył dwie nagrody Unity Awards 2007. Nagroda ta, przyznawana co roku w USA, określana jest mianem Grammy światowej muzyki chrześcijańskiej. Cenne trofea zostały przyznane m.in. w kategorii w kategorii najlepszy artysta zagraniczny oraz za najlepsza piosenkę zagraniczną: Dulcis Maria-Totus Tuus, która znajduje się na najnowszym singlu Roberto Bignoli'ego. To już piąta tego typu nagroda w karierze włoskiego artysty muzyki CCM. Innymi laureatami Unity Award są: amerykański raper Stan Fortuna, który będzie specjalnym gościem przyszłorocznego Światowego Dnia Młodzieży w Sydney w Australii. W sekcji rockowej nagrodę zdobyła Irlandzka formacja Ceili Rain.
"Dulcis Maria" zostało nagrane dzięki współpracy z Radio Kolbe Sat ze Schio oraz przy współpracy z muzykiem Nico Fortarezza, który utwór zaaranżował i został jego producentem. Fortarezza jest autorem muzyki utworu, autorem tekstu Roberto Bignoli i Don Stefano Varnava', słynny muzykolog i autor wielu utworów sakralnych i liturgicznch. Przy produkcji piosenki uczestniczyli również profesjonalni muzycy jak Luigi Schiavone znany gitarzysta Enrico Ruggeri, basista Tony Corizia, który zasłynął ze współtworzenia dźwięku do gry video "Batman Dark Tomorrow", perkusista Ramon Rossi i pianista Pino di Pietro. Podziękowania należą się również "barytonowi" lirycznemu Diego Bragonzi Bignami, który wraz z Roberto Bignoli zinterpretował i wykonał wspomniany utwór.
Innymi laureatami "Unity Award" są:W kategorii muzyki latynoskiej nagrodę zdobył Salwatoryjczyk Jaime Cortez, w kategorii pop nagrodę otrzymała Kara Klein, w kategorii liturgicznej i instrumentalnej Angelina, młoda piosenkarka z Mississipi pochodzenia Sycylijskiego i wielu innych.
Rozdanie nagród miało miejsce w teatrze "Orpheum Theatre in Phoenix" w Arizonie(USA) w jednym z najbardziej prestiżowych teatrów w USA. Tegoroczną galę prowadzili: piosenkarka Pallyanna Dorough, siostra Howi D. z formacji Backstreet Boys i słynny dziennikarz Raymond Arroyo. To już ósmy rok odkąd przyznawane są w USA cenne nagrody dla artystów muzyki chrześcijańskiej. Inicjatywa przyznawania tych cennych nagród zrodzila sie w 2000 roku z okazji Jubileuszu i utworzona została przez UCMVA (United Catholic Music and Video Association) dla uhonorowania różnych kategorii i typów muzyki chrześcijańskiej, podzielonej według kategorii, typów i jakości. Uroczystość w całości była transmitowana przez EWTN, największą na świecie katolicka siec telewizyjna, która nadaje w języku angielskim i hiszpańskim w całym świecie (około 70 mln widzów) utworzona przez Matkę Angelikę i siec większości amerykańskich katolickich stacji radiofonicznych.
Informacja otrzymana od Spirit Music. Dziękujemy!
http://www.unityawards.com/
http://www.myspace.com/unityawards
"Dulcis Maria" zostało nagrane dzięki współpracy z Radio Kolbe Sat ze Schio oraz przy współpracy z muzykiem Nico Fortarezza, który utwór zaaranżował i został jego producentem. Fortarezza jest autorem muzyki utworu, autorem tekstu Roberto Bignoli i Don Stefano Varnava', słynny muzykolog i autor wielu utworów sakralnych i liturgicznch. Przy produkcji piosenki uczestniczyli również profesjonalni muzycy jak Luigi Schiavone znany gitarzysta Enrico Ruggeri, basista Tony Corizia, który zasłynął ze współtworzenia dźwięku do gry video "Batman Dark Tomorrow", perkusista Ramon Rossi i pianista Pino di Pietro. Podziękowania należą się również "barytonowi" lirycznemu Diego Bragonzi Bignami, który wraz z Roberto Bignoli zinterpretował i wykonał wspomniany utwór.
Innymi laureatami "Unity Award" są:W kategorii muzyki latynoskiej nagrodę zdobył Salwatoryjczyk Jaime Cortez, w kategorii pop nagrodę otrzymała Kara Klein, w kategorii liturgicznej i instrumentalnej Angelina, młoda piosenkarka z Mississipi pochodzenia Sycylijskiego i wielu innych.
Rozdanie nagród miało miejsce w teatrze "Orpheum Theatre in Phoenix" w Arizonie(USA) w jednym z najbardziej prestiżowych teatrów w USA. Tegoroczną galę prowadzili: piosenkarka Pallyanna Dorough, siostra Howi D. z formacji Backstreet Boys i słynny dziennikarz Raymond Arroyo. To już ósmy rok odkąd przyznawane są w USA cenne nagrody dla artystów muzyki chrześcijańskiej. Inicjatywa przyznawania tych cennych nagród zrodzila sie w 2000 roku z okazji Jubileuszu i utworzona została przez UCMVA (United Catholic Music and Video Association) dla uhonorowania różnych kategorii i typów muzyki chrześcijańskiej, podzielonej według kategorii, typów i jakości. Uroczystość w całości była transmitowana przez EWTN, największą na świecie katolicka siec telewizyjna, która nadaje w języku angielskim i hiszpańskim w całym świecie (około 70 mln widzów) utworzona przez Matkę Angelikę i siec większości amerykańskich katolickich stacji radiofonicznych.
Informacja otrzymana od Spirit Music. Dziękujemy!
http://www.unityawards.com/
http://www.myspace.com/unityawards
DULCIS MARIA TOTUS TUUS
Roberto Bignoli "Non Temere" (nie bójcie sie)
The Homage of Bignoli to John Paul II "NON TEMERE" (Don't be Afraid)
Włoch Roberto Bignoli, jeden z najbardziej znanych piosenkarzy śpiewający w duchu chrześcijańskim, dedykuje swoją piosenkę Janowi Pawłowi II. Piosenka nosi tytuł Non temere (Nie lękajcie się) i zostanie wykonana wraz z Nico Fortarezza, muzykiem i autorem tekstów znany ze swojej współpracy z Enrico Ruggeri.Miałem szczęście aż cztery razy spotkać się z tym wielkim Papieżem – opowiada Roberto. W rok po jego odejściu do nieba, niech piosenka moja będzie małym i pełnym pokorny hołdem płynącym z serca dla niezapomnianej osoby. Tekst utworu, wykonany w trzech językach; włoskim, hiszpańskim i angielskim, odwołuje się do słów Jana Pawła II, skierowanych do młodzieży, które są zaproszeniem do tego, aby nie lękali się i otworzyli swoje serca na przyjęcie Jezusa. Nie lękaj się i w pełni zachwytu zaryzykuj swoje życie. Nie, nie lękaj się. Uwierz Jemu. Nie lękaj się stawić czoła światu i jego wezwaniom, które stają się w tobie źródłem ból. Nie, nie lękaj się. Uwierz Jemu a przyszłość przeżyjesz w Miłości.Jan Paweł II był dla wszystkich młodych ludzi wielkim papieżem – mówi Roberto Bignoli. Za każdym razem, kiedy Go spotykałem, doświadczyłem mocnej rzeczywistości nadprzyrodzonej. Jego oczy były pełne światła. Jego uśmiech i Jego twarz komunikowały mi autentyczną duchowość, wyrażająca się przez miłość i obecność łaski. Zawsze czułem się przez Niego przyjętym i kochanym. W projekcie udział wzięli w kategorii chórów: Aurelio Pitino wraz z niektórymi członkami z chóru Anno Domini Gospel Choir. Płyta kompaktowa zadedykowana Papieżowi, zostanie rozesłana do wszystkich katolickich radiostacji w świecie.16 pażdziernika 2005 wspominając Jana Pawła II i z okazji Dnia Papieskiego, Bignoli był jednym z czołowych wykonawców podczas Koncertu Galowego na Placu Zamkowym w Warszawie. Dokładnie w tych dniach został wydany CD Una voce per la speranzza - Głos dla nadziei (Pongo Edizioni Musicali, zbiór osiemnastu utworów z okresu kariery muzycznej Roberto Bignoli).
"Non temere"(don't be afraid) Roberto Bignoli
Hold Roberto Bignoli dla Jana Pawla II krazy po swiecie
O tym wydarzeniu mówilo sie juz od kilku miesiecy. Nareszcie mozemy goposluchac. Nowy singel Roberto Bignoli, piosenkarza z Mediolanu o inspiracjichrzescijanskiej, jednego z najbardziej znanych poetów naszych czasów.Utwórnazywa sie „Non tenere”(nie bójcie sie) i zrealizowany jest przy wspólpracyz l'Ass.comunicanto di Lugo di Romagna. Nowy CD nie ma komercjalnego celu ibedzie emitowany w wielu rozglosniach radiowych swiata, jako osobisty holdRoberto dla Jana Pawla II, papieza, który bardzo kochal muzyke i widzial wsztuce srodek do zblizenia sie do Boga.Jak mozna by zapomniec radosc niezapomnianego Papieza, która manifestowal wstosunku do swietujacych glosów tysiecy mlodych ludzi, zwróconych do niego wczasie Swiatowych Dni Mlodziezy. Czesto Ojciec Swiety akompaniowal muzycedzwigajac w góre rece i machajac nimi w takt muzyki. Wtedy mlodziodpowiadali mu spiewajac jeszcze bardziej.I to jest powód dla którego Roberto Bignoli dedykuje dwój singel JanowiPawlowi II. Jako artysta, zawsze znajdywal sie w doskonalej harmonii zposlaniami milosci Papieza. Papieza przyjaciela mlodych. Papiezaprzyjaciela wszystkich.Producentem, autorem muzyki twórca aranzacji „Non tenere” jest NicoFortarezza, imie bardzo znane w srodowisku rockowym dzieki jego wspólpracy zEnrico Ruggeri.Na nowym singlu znajduje sie tez bardzo ciekawy wideoklip, w którym autorzypiosenki zwracaja sie w sposób bezposredni do mlodych, podkreslajacpozytywne poslanie piosenki, która konkluduje sie w slowach samego papieza.Jan Pawel II zaprosil nowa generacje aby nie sie bala i otwarla drzwiChrystusowi. Swoja piosenka „Non temere”, Roberto Bignoli chce dolaczyc siedo tego zaproszenia ofiarujac mlodym ludziom i calemu swiatu poslanienadziei i nieskonczonej milosci. Aby nie zapomniec patrzec w niebo, modlacsie dzwiekami tej piosenki.
Fr. Stan Fortuna - Roberto Bignoli
"Drogami Jana Pawła II Wielkiego" - koncert papieski w Warszawie
W niedzielę 16 października 2005 o 19.30 na Placu Zamkowym w Warszawie odbędzie się transmitowany od 20.15 przez TVP1 koncert papieski zatytułowany "Drogami Jana Pawła II Wielkiego".
Tegoroczny Dzień Papieski jest szczególny. Po raz pierwszy ten dzień duchowej łączności z Ojcem Świętym będzie obchodzony po jego śmierci i po oficjalnym rozpoczęciu jego procesu kanonizacyjnego. Po raz pierwszy również będzie to dzień łączności z nowym następcą Jana Pawła II, papieżem Benedyktem XVI. Tegoroczny Dzień Papieski nabiera szczególnego znaczenia również przez fakt, iż przypada on w tym roku dokładnie 16 października, a więc w rocznicę wyboru kardynała Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową.
Koncert Dnia Papieskiego, który stanowić ma duchowe i artystyczne podsumowanie uroczystości i wydarzeń tego dnia i całego tygodnia poprzedzającego 16 października, będzie wyrazem wdzięczności Bogu za osobę i dzieło Jana Pawła II, a także modlitwą o jego rychłą kanonizację.
W koncercie, który odbędzie się na Placu Zamkowym w Warszawie, i który poprowadzą Grażyna Torbicka i Grzegorz Miśtal, wystąpią: Ryszard Rynkowski, Jan Pietrzak, Mieczysław Szcześniak, Hanna Stach, Małgorzata Ostrowska, Magda Anioł, Beata Bednarz, Adam Nowak z zespołem Raz Dwa Trzy, Halina Mlynkova, Kuba Badach, Adam Krylik, Roberto Bignoli z Włoch, Fr. Stan Fortuna z USA oraz kwartet gospel a 4 z Francji.
W ich wykonaniu publiczność usłyszy m.in. takie utwory, jak: "Barka", "Pewnej nocy łzy z oczu mych", "Ho bisogno di Te", "Warto dla jednej miłości żyć", "Niebiańskie nawoływanie", "Kiedy w jasną, spokojną noc", "Dobre chwile", "Zapłakana Polska cała", "The Great One", "Cichy zapada zmrok" oraz premierową piosenkę Adama Nowaka i zespołu Raz Dwa Trzy napisaną specjalnie na ten dzień.
Roberto Bignoli koncert papieski w Warszawie
Piosenkarz, autor tekstów i piosenek, Roberto Bignoli opowiada o Światowych Dniach Młodzieży!
Poprzez muzykę, próbuje siać ziarna… I jeśli Bóg zechce, mogą one wydać plon”.
Zbliżają się dni Światowego Spotkania Młodzieży w Koloni w Niemczech. Będą one po raz kolejny dla wielkiej grupy młodzieży momentem szczególnym doświadczenia wiary. Rozmawiamy z piosenkarzem, autorem tekstów i piosenek Roberto Bignolim, który doświadczył radości uczestniczenia w poprzednich spotkania Światowych Dni Młodzieży. Roberto poznał różne odcienie życia jak: bieda i choroba, a nawet narkotyki i więzienie. W końcu jednak miłość do Jezusa przemieniła radykalnie jego życie, wprowadzając je na nowe tory.
Jakie masz wspomnienia z miniony Światowych Dni Młodzieży w których uczestniczyłeś?
Pierwszy raz w spotkaniu SDM(Światowy Dzień Młodzieży) jako artysta uczestniczyłem w 1997 r. w Paryżu, z całą serią koncertów na różnych placach, wystawach, stadionach. Następnie w Rzymie w 2000 roku dałem koncert w Tor Vergata dla wolontariuszy SDM, a w 2002 r. w Toronto doświadczyłem długiego tournee, które zakończyło się śpiewaniem w czasie wigilii spotkania z Ojcem Świętym. W czasie tych wszystkich spotkań SDM silnie przeżyłem fakt, że tych młodych ludzi, tam obecnych, jednoczy jeden i ten sam ideał, mimo iż może później nie wszyscy kontynuują regularne doświadczenie wiary albo uczestniczenia w ruchach młodzieżowych i religijnych, ale korzystają z tej okazji, która wnosi w ich życie nowe doświadczenie ubogacając ich własne wnętrze. Przede wszystkim widziałem ogromny szacunek i miłość do Ojca Świętego, którego osoba za każdym razem odbierana jest ze szczerym entuzjazmem, ponieważ młodzi widzą w nim autentycznego świadka Miłości, Nadziei, Wiary w Jezusa Chrystusa i w Jego Ewangelię.
Jakie znaczenie, dla młodego człowieka, ma uczestnictwo w spotkaniach z Ojcem Świętym?
Na pewno zostaje dotknięty i zafascynowany osobą Ojca Świętego i jego słów. Wierzę, że nikt nie jest w stanie pozostać obojętnym wobec jego obecności, która jest tak totalnie autentyczna i bogata w ważne treści. Poprzez swoje posłania potrafi dotrzeć do duszy ludzkiej i dotykając najbardziej głębokich sfer egzystencjalnych człowieka, dać mu Ducha. Widziałem młodzież przepełnioną radością, śmiejącą się, manifestującą swoją solidarność, czułą i cieszącą się z tego, że mogą być razem i dzielić się swoimi doświadczeniami z innymi, z tego że są gotowi zjednoczyć się wspólnym ideałem i wszystko to pozostawia później ślad wewnątrz każdego z nich. Później już od każdego z nich zależy, czy będą kontynuowali to doświadczenie czy nie, niektórzy się wstydzą i boją kontynuować to co przeżyli, ale bez wątpliwości w każdym z nich pozostaje ziarno nadziei.
Kiedy słuchasz papieża, co czujesz?
Słucham papieża i wydaje mi się, że słucham Dobrego Ojca, który w swojej posłudze nie zapomina o pragnieniach, które są ukryte w sercach tych, którzy znajdują się przed nim, czuję, że jego cierpienie, jest cierpieniem każdego człowieka i posłaniem wielkiej miłości i solidarności. To dotyka cię bardzo głęboko i sprawia, że czujesz się Bożym dzieckiem, albo lepiej, ukochanym dzieckiem Boga Ojca. Naprawdę jest fascynujące, jak ten „,mały” człowiek potrafi prostymi ale silnymi słowami zaszczepić ci wiarę lub słowa Ewangelii. Umacnia mnie w byciu świadkiem Pana, poprzez Maryję, która weszła w moje życie. Papież bardzo mi pomógł zrozumieć wartość Maryi, szczególnie jako Matki w naszym życiu, jako kobiety i jako znak zbawienia dla każdego człowieka z punktu widzenia duchowego jak i materialnego, jako matki oczekującej próśb swoich dzieci, która pokazuje drogę prowadzącą do Jezusa. Wierzę, że papież jest dobrym przykładem do naśladowania, jako człowiek, który przed całym światem całkowicie powierzył swoje życie Maryi. Ja myślę, że dziś jest najważniejsze, całkowicie zawierzyć Maryi.Miałem tę łaskę spotkać się 4 razy w moim życiu z papieżem i za każdym razem było to ogromne przeżycie, odkryłem w nim obecność sił nadprzyrodzonych. Jego oczy pełne światła, jego uśmiech i wyraz twarzy, świadczą o jego autentycznej duchowości. W jego obecności czujesz łaskę miłości, czujesz się akceptowany, czujesz się ukochanym nie ze względu na to kim jesteś, ale ze względu na to co masz w środku, jego spojrzenie przenika do głębi duszy i jakby widząc cię od wewnątrz ci mówi, że kocham cię, bo jesteś taki jaki jesteś. Spotkanie z nim jest rzeczywiście ogromnym przeżyciem i czyni cię silniejszym, bo pozostawia w tobie trwały znak miłości.
Czy muzyka może pomóc ofiarować młodzieży posłanie o nadziei?
Muzyka jest narzędziem, środkiem doraźnym, ponieważ młodzi słuchaj bardzo dużo muzyki i dobrze, że tak jest, ale powinno się ofiarować młodzieży muzykę, która nosi treści ewangeliczne, solidarność, modlitwę, która nawołuje do zrewidowania takich uczuć jak miłość, przyjaźń, rodzina w kontekście wiary aby móc później przejść małym krokiem do uświadomienia, że żyjemy nie tylko chlebem, ale, że w życiu człowieka ważniejsze jest coś więcej. I tak muzyka staje się sposobem, którym można posiać ziarno przynoszące swój owoc.
Czy koncert jest także momentem dialogu z
młodymi?
Lubię nazywać moje koncerty świadectwem, które nie ograniczają się tylko do piosenek, opowiadam również o moim doświadczeniu życia: rozpoczynam opowiadaniem o moim nawróceniu i mojej wierze, później przesyłam posłania i propozycje, często po koncertach bardzo chętnie rozpoczynam dyskusje z młodymi, którzy przychodzą na koncerty albo gromadzą się wokół mnie, którzy pragną jeszcze bardziej się zagłębić w temacie poprzez dialog, mówią o swoim doświadczeniu i szukają porad i to jest bardzo piękne kiedy przemienia się w autentyczny dialog. Młodzież jest naprawdę szczera, kiedy czuje się kochana i akceptowana, mają bardzo dużo wątpliwości, niepewności, spraw związanych z prawami, którymi rządzi się ten świat, proponując fałszywe ideały, fałszywe wartości, gdzie ciągle dominuje propozycja dobrobytu materialnego, egoizmu. Ale młodzież w głębi serca nosi dobre uczucia i ogromną wolę robienia rzeczy dobrych. To, na co najbardziej narzekają, to, że nie są wysłuchani, że nie są akceptowani, że nie ma dialogu pomiędzy nimi a światem dorosłych a nawet światem ich rówieśników. To sprawia, że czują się często sami i nie potrafią wziąć w swoje własne życie w ręce z odwagą i radością, ale czują w pewnym sensie egzystencjalną przegraną, bardzo często do takiego stanu doprowadza ich brak poczucia oparcia z rodzinie, a zwłaszcza kiedy ta rodzina jest rozbita. Słyszę często jak młodzież mówi o konferencjach czy spotkaniach związanych z problematyka młodzieżową, w których uczestniczą, ale one nie docierają do ich rzeczywistości często pozostają w sferze teorii i nic nie mówią młodzieży.
Dlaczego dzisiaj tak wielu piosenkarzy kultywuje w swoich utworach negatywne posłania, jak narkotyki lub satanizm?
Myślę, że jest to rezultat tego co sami przeżywają: ich życiowe doświadczenie, które w nich samych nie stworzyło szacunku do siebie samych ani dla swojego życia, to sprawia, że nie mają go również wobec życia innych i wszystkich tych wartości, które są w Ewangelii i odnoszą się do życia i miłości.Życie artystów w pustce, w samotności i desperacji prowadzi ich do coraz głębszych tragedii w życiu błędnie obranym, dlatego też muszą szukać oparcia w narkotykach, magii, okultyzmie i chyba ostatnim stadium jest satanizm, gdzie zło przejawia się szczególnie mocno, zwłaszcza kiedy osoba jest w depresji lub nie ma motywacji dla własnego życia. To egzystencjalne złe samopoczucie prowadzi do manifestacji w muzyce i wielu młodych ludzi, którzy przeżywają trudne momenty cierpienia, kryzysu lub depresji, w tych posłaniach i tego typu muzyce próbują znaleźć klucz do swoich problemów ale niestety tracą jeszcze bardziej motywację i szacunek dla swojego życia i wpadają w jeden zamknięty krąg, z którego bardzo trudno jest się wydostać. Niestety jest wielu muzyków, którzy odkryli, że na takiego rodzaju depresyjnych stanach młodych ludzi można zrobić doskonały biznes i dlatego też, pojawił się trend wykorzystujący słabość młodych ludzi, ich samotność, aby dobrze na tym zarobić. Stąd pojawiają się utwory o coraz cięższych posłaniach negatywnych i jak możemy zaobserwować słuchając wiadomości, coraz więcej owoców tego typu działalności przejawia się w zamachach na swoje życie. Również świat spektakli tradycyjnych bazuje po części na takich posłaniach i jeżeli nie noszą w sobie posłań negatywnych, to nie dają też żadnej nadziei, albo nie przychodzą z pomocą młodzieży. Istnieje też dysharmonia pomiędzy tym co artyści robią a tym co mówią, widzieliśmy już takich, którzy wypowiadali się przeciw narkotykom a sami ich zażywali, albo żeby być bardzo ostrożnym w sprawie chorób przenoszonych drogą seksualną, a później dowiadujemy się, że oni sami w życiu seksualnym nie znają żadnych granic, artystów, którzy ci mówią aby nie pić alkoholu, a sami są pierwszymi, którzy się nim upajają i tak młodzież zdaje się być otoczona ludźmi, którzy mówią dobrze, ale sami tymi wartościami nie żyją. I w taki sposób pojawia się wiele kontestacji i momentów trudnych, które istnieją w środowisku muzycznym jak i w całym środowisku ludzkim, brak waloryzacji i świadectwa wobec wartości, w które się wierzy.
Czy mógłbyś nam opowiedzieć o jakimś wydarzeniu z twoich spotkań z młodymi ludźmi?
Na przykład na koncercie w więzieniu w Panamie, gdzie osadzeni byli w wieku młodocianym, między 14 a 20 rokiem życia, przeżyłem niesamowite uczucie, ponieważ wszyscy młodzi ludzie prosili o modlitwę razem ze mną, zademonstrowali jak moje świadectwo było ważne dla nich, dla ich życia i ich sytuacji i im pomogło przeciwstawić się temu jej z większą nadzieją. Wielu młodych ludzi mi pisze o swoich przeżyciach, których doświadczyli w czasie moich koncertów i dzielili się sekretami z ich życia. Pięknym jest również to, że narodziła się między wieloma z nich i mną przyjaźń, która trwa do dzisiaj.Każdy młody człowiek, którego spotkałem, był dla mnie bogactwem, które pozwala mi zrozumieć lepiej jak wyjść naprzeciw młodzieży i jak wejść z nimi w owocny dialog.
Jakie masz projekty na przyszłość?
Jednym z nich jest wydanie jednego MAXI singla z 4 piosenkami przeznaczonymi dla katolickich rozgłośni radiowych dla użytku promocyjnego, właśnie wyszedł w Brazylii nowy CD Ojca Antonio Lima, z którym śpiewam jego piosenkę pod tytułem: „Amparo Materio”, po włosku i po portugalsku(po włosku śpiewam ja a po portugalsku o.Antonio). Innym projektem nad którym pracujemy od ponad roku jest książka autobiograficzna. Oprócz tego muzyczny miesięcznik „RUAH” wydawany w Polsce zaakceptował wydanie na dołączanym do numeru CD, moją nową piosenkę „La c’e un posto”, który będzie również na MAXI singlu. Jest i wiele innych projektów, jak mój nowy portal internetowy, które znajdują się w rękach mojego MANAGERA, to znaczy „Opatrzności”, i jak Ona pozwoli zostaną wkrótce zrealizowane. Również i koncerty, prawdopodobnie tournee po Kanadzie w czerwcu 2005 r, Australii, a w sierpniu wrócę do Bułgarii do o. Krzysztofa, promotora Festiwalu Chrześcijańskiego dla młodzieży, który jest bardzo drogi mojemu sercu.
Zbliżają się dni Światowego Spotkania Młodzieży w Koloni w Niemczech. Będą one po raz kolejny dla wielkiej grupy młodzieży momentem szczególnym doświadczenia wiary. Rozmawiamy z piosenkarzem, autorem tekstów i piosenek Roberto Bignolim, który doświadczył radości uczestniczenia w poprzednich spotkania Światowych Dni Młodzieży. Roberto poznał różne odcienie życia jak: bieda i choroba, a nawet narkotyki i więzienie. W końcu jednak miłość do Jezusa przemieniła radykalnie jego życie, wprowadzając je na nowe tory.
Jakie masz wspomnienia z miniony Światowych Dni Młodzieży w których uczestniczyłeś?
Pierwszy raz w spotkaniu SDM(Światowy Dzień Młodzieży) jako artysta uczestniczyłem w 1997 r. w Paryżu, z całą serią koncertów na różnych placach, wystawach, stadionach. Następnie w Rzymie w 2000 roku dałem koncert w Tor Vergata dla wolontariuszy SDM, a w 2002 r. w Toronto doświadczyłem długiego tournee, które zakończyło się śpiewaniem w czasie wigilii spotkania z Ojcem Świętym. W czasie tych wszystkich spotkań SDM silnie przeżyłem fakt, że tych młodych ludzi, tam obecnych, jednoczy jeden i ten sam ideał, mimo iż może później nie wszyscy kontynuują regularne doświadczenie wiary albo uczestniczenia w ruchach młodzieżowych i religijnych, ale korzystają z tej okazji, która wnosi w ich życie nowe doświadczenie ubogacając ich własne wnętrze. Przede wszystkim widziałem ogromny szacunek i miłość do Ojca Świętego, którego osoba za każdym razem odbierana jest ze szczerym entuzjazmem, ponieważ młodzi widzą w nim autentycznego świadka Miłości, Nadziei, Wiary w Jezusa Chrystusa i w Jego Ewangelię.
Jakie znaczenie, dla młodego człowieka, ma uczestnictwo w spotkaniach z Ojcem Świętym?
Na pewno zostaje dotknięty i zafascynowany osobą Ojca Świętego i jego słów. Wierzę, że nikt nie jest w stanie pozostać obojętnym wobec jego obecności, która jest tak totalnie autentyczna i bogata w ważne treści. Poprzez swoje posłania potrafi dotrzeć do duszy ludzkiej i dotykając najbardziej głębokich sfer egzystencjalnych człowieka, dać mu Ducha. Widziałem młodzież przepełnioną radością, śmiejącą się, manifestującą swoją solidarność, czułą i cieszącą się z tego, że mogą być razem i dzielić się swoimi doświadczeniami z innymi, z tego że są gotowi zjednoczyć się wspólnym ideałem i wszystko to pozostawia później ślad wewnątrz każdego z nich. Później już od każdego z nich zależy, czy będą kontynuowali to doświadczenie czy nie, niektórzy się wstydzą i boją kontynuować to co przeżyli, ale bez wątpliwości w każdym z nich pozostaje ziarno nadziei.
Kiedy słuchasz papieża, co czujesz?
Słucham papieża i wydaje mi się, że słucham Dobrego Ojca, który w swojej posłudze nie zapomina o pragnieniach, które są ukryte w sercach tych, którzy znajdują się przed nim, czuję, że jego cierpienie, jest cierpieniem każdego człowieka i posłaniem wielkiej miłości i solidarności. To dotyka cię bardzo głęboko i sprawia, że czujesz się Bożym dzieckiem, albo lepiej, ukochanym dzieckiem Boga Ojca. Naprawdę jest fascynujące, jak ten „,mały” człowiek potrafi prostymi ale silnymi słowami zaszczepić ci wiarę lub słowa Ewangelii. Umacnia mnie w byciu świadkiem Pana, poprzez Maryję, która weszła w moje życie. Papież bardzo mi pomógł zrozumieć wartość Maryi, szczególnie jako Matki w naszym życiu, jako kobiety i jako znak zbawienia dla każdego człowieka z punktu widzenia duchowego jak i materialnego, jako matki oczekującej próśb swoich dzieci, która pokazuje drogę prowadzącą do Jezusa. Wierzę, że papież jest dobrym przykładem do naśladowania, jako człowiek, który przed całym światem całkowicie powierzył swoje życie Maryi. Ja myślę, że dziś jest najważniejsze, całkowicie zawierzyć Maryi.Miałem tę łaskę spotkać się 4 razy w moim życiu z papieżem i za każdym razem było to ogromne przeżycie, odkryłem w nim obecność sił nadprzyrodzonych. Jego oczy pełne światła, jego uśmiech i wyraz twarzy, świadczą o jego autentycznej duchowości. W jego obecności czujesz łaskę miłości, czujesz się akceptowany, czujesz się ukochanym nie ze względu na to kim jesteś, ale ze względu na to co masz w środku, jego spojrzenie przenika do głębi duszy i jakby widząc cię od wewnątrz ci mówi, że kocham cię, bo jesteś taki jaki jesteś. Spotkanie z nim jest rzeczywiście ogromnym przeżyciem i czyni cię silniejszym, bo pozostawia w tobie trwały znak miłości.
Czy muzyka może pomóc ofiarować młodzieży posłanie o nadziei?
Muzyka jest narzędziem, środkiem doraźnym, ponieważ młodzi słuchaj bardzo dużo muzyki i dobrze, że tak jest, ale powinno się ofiarować młodzieży muzykę, która nosi treści ewangeliczne, solidarność, modlitwę, która nawołuje do zrewidowania takich uczuć jak miłość, przyjaźń, rodzina w kontekście wiary aby móc później przejść małym krokiem do uświadomienia, że żyjemy nie tylko chlebem, ale, że w życiu człowieka ważniejsze jest coś więcej. I tak muzyka staje się sposobem, którym można posiać ziarno przynoszące swój owoc.
Czy koncert jest także momentem dialogu z
młodymi?
Lubię nazywać moje koncerty świadectwem, które nie ograniczają się tylko do piosenek, opowiadam również o moim doświadczeniu życia: rozpoczynam opowiadaniem o moim nawróceniu i mojej wierze, później przesyłam posłania i propozycje, często po koncertach bardzo chętnie rozpoczynam dyskusje z młodymi, którzy przychodzą na koncerty albo gromadzą się wokół mnie, którzy pragną jeszcze bardziej się zagłębić w temacie poprzez dialog, mówią o swoim doświadczeniu i szukają porad i to jest bardzo piękne kiedy przemienia się w autentyczny dialog. Młodzież jest naprawdę szczera, kiedy czuje się kochana i akceptowana, mają bardzo dużo wątpliwości, niepewności, spraw związanych z prawami, którymi rządzi się ten świat, proponując fałszywe ideały, fałszywe wartości, gdzie ciągle dominuje propozycja dobrobytu materialnego, egoizmu. Ale młodzież w głębi serca nosi dobre uczucia i ogromną wolę robienia rzeczy dobrych. To, na co najbardziej narzekają, to, że nie są wysłuchani, że nie są akceptowani, że nie ma dialogu pomiędzy nimi a światem dorosłych a nawet światem ich rówieśników. To sprawia, że czują się często sami i nie potrafią wziąć w swoje własne życie w ręce z odwagą i radością, ale czują w pewnym sensie egzystencjalną przegraną, bardzo często do takiego stanu doprowadza ich brak poczucia oparcia z rodzinie, a zwłaszcza kiedy ta rodzina jest rozbita. Słyszę często jak młodzież mówi o konferencjach czy spotkaniach związanych z problematyka młodzieżową, w których uczestniczą, ale one nie docierają do ich rzeczywistości często pozostają w sferze teorii i nic nie mówią młodzieży.
Dlaczego dzisiaj tak wielu piosenkarzy kultywuje w swoich utworach negatywne posłania, jak narkotyki lub satanizm?
Myślę, że jest to rezultat tego co sami przeżywają: ich życiowe doświadczenie, które w nich samych nie stworzyło szacunku do siebie samych ani dla swojego życia, to sprawia, że nie mają go również wobec życia innych i wszystkich tych wartości, które są w Ewangelii i odnoszą się do życia i miłości.Życie artystów w pustce, w samotności i desperacji prowadzi ich do coraz głębszych tragedii w życiu błędnie obranym, dlatego też muszą szukać oparcia w narkotykach, magii, okultyzmie i chyba ostatnim stadium jest satanizm, gdzie zło przejawia się szczególnie mocno, zwłaszcza kiedy osoba jest w depresji lub nie ma motywacji dla własnego życia. To egzystencjalne złe samopoczucie prowadzi do manifestacji w muzyce i wielu młodych ludzi, którzy przeżywają trudne momenty cierpienia, kryzysu lub depresji, w tych posłaniach i tego typu muzyce próbują znaleźć klucz do swoich problemów ale niestety tracą jeszcze bardziej motywację i szacunek dla swojego życia i wpadają w jeden zamknięty krąg, z którego bardzo trudno jest się wydostać. Niestety jest wielu muzyków, którzy odkryli, że na takiego rodzaju depresyjnych stanach młodych ludzi można zrobić doskonały biznes i dlatego też, pojawił się trend wykorzystujący słabość młodych ludzi, ich samotność, aby dobrze na tym zarobić. Stąd pojawiają się utwory o coraz cięższych posłaniach negatywnych i jak możemy zaobserwować słuchając wiadomości, coraz więcej owoców tego typu działalności przejawia się w zamachach na swoje życie. Również świat spektakli tradycyjnych bazuje po części na takich posłaniach i jeżeli nie noszą w sobie posłań negatywnych, to nie dają też żadnej nadziei, albo nie przychodzą z pomocą młodzieży. Istnieje też dysharmonia pomiędzy tym co artyści robią a tym co mówią, widzieliśmy już takich, którzy wypowiadali się przeciw narkotykom a sami ich zażywali, albo żeby być bardzo ostrożnym w sprawie chorób przenoszonych drogą seksualną, a później dowiadujemy się, że oni sami w życiu seksualnym nie znają żadnych granic, artystów, którzy ci mówią aby nie pić alkoholu, a sami są pierwszymi, którzy się nim upajają i tak młodzież zdaje się być otoczona ludźmi, którzy mówią dobrze, ale sami tymi wartościami nie żyją. I w taki sposób pojawia się wiele kontestacji i momentów trudnych, które istnieją w środowisku muzycznym jak i w całym środowisku ludzkim, brak waloryzacji i świadectwa wobec wartości, w które się wierzy.
Czy mógłbyś nam opowiedzieć o jakimś wydarzeniu z twoich spotkań z młodymi ludźmi?
Na przykład na koncercie w więzieniu w Panamie, gdzie osadzeni byli w wieku młodocianym, między 14 a 20 rokiem życia, przeżyłem niesamowite uczucie, ponieważ wszyscy młodzi ludzie prosili o modlitwę razem ze mną, zademonstrowali jak moje świadectwo było ważne dla nich, dla ich życia i ich sytuacji i im pomogło przeciwstawić się temu jej z większą nadzieją. Wielu młodych ludzi mi pisze o swoich przeżyciach, których doświadczyli w czasie moich koncertów i dzielili się sekretami z ich życia. Pięknym jest również to, że narodziła się między wieloma z nich i mną przyjaźń, która trwa do dzisiaj.Każdy młody człowiek, którego spotkałem, był dla mnie bogactwem, które pozwala mi zrozumieć lepiej jak wyjść naprzeciw młodzieży i jak wejść z nimi w owocny dialog.
Jakie masz projekty na przyszłość?
Jednym z nich jest wydanie jednego MAXI singla z 4 piosenkami przeznaczonymi dla katolickich rozgłośni radiowych dla użytku promocyjnego, właśnie wyszedł w Brazylii nowy CD Ojca Antonio Lima, z którym śpiewam jego piosenkę pod tytułem: „Amparo Materio”, po włosku i po portugalsku(po włosku śpiewam ja a po portugalsku o.Antonio). Innym projektem nad którym pracujemy od ponad roku jest książka autobiograficzna. Oprócz tego muzyczny miesięcznik „RUAH” wydawany w Polsce zaakceptował wydanie na dołączanym do numeru CD, moją nową piosenkę „La c’e un posto”, który będzie również na MAXI singlu. Jest i wiele innych projektów, jak mój nowy portal internetowy, które znajdują się w rękach mojego MANAGERA, to znaczy „Opatrzności”, i jak Ona pozwoli zostaną wkrótce zrealizowane. Również i koncerty, prawdopodobnie tournee po Kanadzie w czerwcu 2005 r, Australii, a w sierpniu wrócę do Bułgarii do o. Krzysztofa, promotora Festiwalu Chrześcijańskiego dla młodzieży, który jest bardzo drogi mojemu sercu.
III Edycja Ogólnopolskiego Festiwalu Piosenki Religijnej
III Edycja Ogólnopolskiego Festiwalu Piosenki Religijnej SOLI DEO - Biłgoraj 2002 W dniach 21 - 23 VI 2002 roku w Biłgoraju od była się III Edycja Ogólnopolskiego Festiwalu Piosenki Religijnej "SOLI DEO" - Biłgoraj 2002. Organizatorem tego przedsięwzięcia był Klub Inteligencji Katolickiej w Biłgoraju a współorganizatorami byli: Urząd Miasta w Biłgoraju, Gmina Biłgoraj, Starostwo Powiatowe w Biłgoraju, BCK, KSM "Serce" oraz MDK w Biłgoraju. Dyrektorem festiwalu jest kapelan KIK w Biłgoraju oraz asystent KSM "Serce" ks. Marek Kuśmierczyk. W zespole organizacyjnym pracowało ok. 60 młodych ludzi, którzy pełnili przeróżne funkcje. W festiwalu wzięło udział 26 zespołów i solistów z różnych stron Polski min.: z Białegostoku, Sopotu, Gdańska, Krakowa, Rudy Śląskiej, Sanoka, Sejnów, Gdyni, Przeworska, Jarosławia, Ropczyc, Lublina oraz Zamościa.
Gwiazdy III Edycji Festiwalu SOLI DEO:
Roberto Bignoli z Włoch - bardzo popularny na zachodzie. To znany na całym świecie piosenkarz katolicki, który jest bardzo mocno związany z TV PATER i wieloma innymi projektami włoskimi - realizowanymi w ścisłej współpracy z Watykanem. Towarzyszyli mu polscy muzycy. W Polsce odbył tylko dwa koncerty: w Biłgoraju na festiwalu SOLI DEO oraz w Toruniu na festiwalu SONG OF SONGS.
Tomasz Kamiński - popularny skrzypek i wokalista
30 osobowy zespół "Paprsky" z Czech. Wykonawców oceniało jury w składzie: Tomasz Książek - muzyk, wicedyrektor Biłgorajskiego Centrum Kultury; Monika Pogorzelska - Mielko - muzyk, pracownik naukowy wydziału artystycznego UMCS i dyrygent Chóru Akademii Medycznej w Lublinie; Ks. Piotr Raszyński - muzyk, KUL; Marian Szewera - muzyk, dyrektor Młodzieżowego Domu Kultury w Zamościu. Jury w wyżej wymienionym składzie przyznało następujące nagrody:
Grand Prix festiwalu ( statuetkę "Dawida" ) - zespół wokalno-instrumentalno "TIRAMISU" z Gdańska
I Nagroda - zespół wokalny "SOUL" z Sanoka
II Nagroda - zespół wokalny "Ad Rem" z Jarosławia
III Nagroda - ex equo: solistka - Olga Zakościelna z Biłgoraja solistka - Diana Świder z Lipska wyróżnienia:
Zespól rockowy "Krzyk" z Gdyni
Zespół wokalny "Genezaret" z Goraja
Nagrodę Publiczności otrzymał - zespól rockowy "Krzyk" z Gdyni Edycja tego festiwalu z pewnością zaskoczyła wszystkich swoją różnorodnością stylów grania i śpiewania. Dopisała rekordowa ilość zgłoszeń zespołów i solistów z całej Polski. Na scenie letniej Biłgorajskiego Centrum Kultury wystąpiło tylko w części konkursowej 160 wykonawców. W trakcie festiwalu wykorzystano najnowocześniejszą technikę oświetleniową. Zbudowano specjalne efektowne rusztowania na reklamy dla sponsorów. Przybyło wielu patronów medialnych w tym po raz pierwszy TVP 1 - Magazyn Młodzieżowy RAJ. Informacje o festiwalu SOLI DEO można już dzisiaj znaleĽć na wszystkich katolickich serwerach internetowych. Przybyło wielu sponsorów nawet wśród Polonii w USA. Festiwal stał się wspaniałą okazją do spotkań rodzinnych i wysłuchania dobrej muzyki oraz piosenki chrześcijańskiej. Było wiele atrakcji. W loterii fantowej przygotowanej przez organizatorów każdy los był wygraną. Nowością tego festiwalu było również zaangażowanie do czuwania nad bezpieczeństwem i porządkiem w trakcie trwania prezentacji festiwalowych członków Klubu Abstynenta "ISKRA" w Biłgoraju. Według szacunkowych obliczeń samych organizatorów na festiwal (w ciągu trzech dni) przybyło ok. 9 tys. Osób!
Mirosław Kita
http://www.solideo.lbl.pl/
Gwiazdy III Edycji Festiwalu SOLI DEO:
Roberto Bignoli z Włoch - bardzo popularny na zachodzie. To znany na całym świecie piosenkarz katolicki, który jest bardzo mocno związany z TV PATER i wieloma innymi projektami włoskimi - realizowanymi w ścisłej współpracy z Watykanem. Towarzyszyli mu polscy muzycy. W Polsce odbył tylko dwa koncerty: w Biłgoraju na festiwalu SOLI DEO oraz w Toruniu na festiwalu SONG OF SONGS.
Tomasz Kamiński - popularny skrzypek i wokalista
30 osobowy zespół "Paprsky" z Czech. Wykonawców oceniało jury w składzie: Tomasz Książek - muzyk, wicedyrektor Biłgorajskiego Centrum Kultury; Monika Pogorzelska - Mielko - muzyk, pracownik naukowy wydziału artystycznego UMCS i dyrygent Chóru Akademii Medycznej w Lublinie; Ks. Piotr Raszyński - muzyk, KUL; Marian Szewera - muzyk, dyrektor Młodzieżowego Domu Kultury w Zamościu. Jury w wyżej wymienionym składzie przyznało następujące nagrody:
Grand Prix festiwalu ( statuetkę "Dawida" ) - zespół wokalno-instrumentalno "TIRAMISU" z Gdańska
I Nagroda - zespół wokalny "SOUL" z Sanoka
II Nagroda - zespół wokalny "Ad Rem" z Jarosławia
III Nagroda - ex equo: solistka - Olga Zakościelna z Biłgoraja solistka - Diana Świder z Lipska wyróżnienia:
Zespól rockowy "Krzyk" z Gdyni
Zespół wokalny "Genezaret" z Goraja
Nagrodę Publiczności otrzymał - zespól rockowy "Krzyk" z Gdyni Edycja tego festiwalu z pewnością zaskoczyła wszystkich swoją różnorodnością stylów grania i śpiewania. Dopisała rekordowa ilość zgłoszeń zespołów i solistów z całej Polski. Na scenie letniej Biłgorajskiego Centrum Kultury wystąpiło tylko w części konkursowej 160 wykonawców. W trakcie festiwalu wykorzystano najnowocześniejszą technikę oświetleniową. Zbudowano specjalne efektowne rusztowania na reklamy dla sponsorów. Przybyło wielu patronów medialnych w tym po raz pierwszy TVP 1 - Magazyn Młodzieżowy RAJ. Informacje o festiwalu SOLI DEO można już dzisiaj znaleĽć na wszystkich katolickich serwerach internetowych. Przybyło wielu sponsorów nawet wśród Polonii w USA. Festiwal stał się wspaniałą okazją do spotkań rodzinnych i wysłuchania dobrej muzyki oraz piosenki chrześcijańskiej. Było wiele atrakcji. W loterii fantowej przygotowanej przez organizatorów każdy los był wygraną. Nowością tego festiwalu było również zaangażowanie do czuwania nad bezpieczeństwem i porządkiem w trakcie trwania prezentacji festiwalowych członków Klubu Abstynenta "ISKRA" w Biłgoraju. Według szacunkowych obliczeń samych organizatorów na festiwal (w ciągu trzech dni) przybyło ok. 9 tys. Osób!
Mirosław Kita
http://www.solideo.lbl.pl/
Magazyn RUAH 2002
Kiedy muzyka staje się modlitwą
Są jak błędni rycerze. Podobni do tych z legend, którzy mieli dusze przepełnione marzeniami. Błąkali się po świecie, chociaż świat wcale nie zwracał na nich uwagi. Przemierzają odludne lub mało uczęszczane szlaki, a od wielkich, rozświetlonych miast wolą wsie, gdzie ludziom nie brak czasu, aby ze sobą rozmawiać. Kto ma szczęście ich spotkać i posłuchać ich opowieści, wpada w zachwyt. Od razu wie, że spotkał prawdziwych poetów, artystów, którzy w swoich piosenkach zawarli całe swoje serce. Nazywają się “artystami chrześcijańskimi.” Śpiewają piosenki, które często sami komponują, występują w zespołach, chórach, orkiestrach. Charakteryzuje ich jedna zwłaszcza cecha, która wydaje się jest nie do pojęcia w naszych czasach: śpiewają, bo mają takie powołanie. Muzyka pop stała się dziś jedną z tych dziedzin, gdzie artyści, aby zdobyć popularność, są nie rzadko zdolni do wszystkiego. Mamy okazję to obserwować prawie każdego dnia: wielu, mniej lub bardziej znanych piosenkarzy, gotowych jest zmieniać kobiety jak rękawiczki, wymyślać kolejne flirty, wdawać się w dziwne związki, mieć dzieci na prawo i lewo, udawać choroby, nieszczęścia, zapisywać się do sekt, wyznawać ideologie polityczne. Wszystko po to, aby pozyskać uwagę mediów, publiczności oraz wydawać i sprzedawać swoje płyty. Natomiast, ci chrześcijańscy marzyciele są niepoprawnymi idealistami. Muzyka, którą grają nie jest bynajmniej w centrum zainteresowania stacji telewizyjnych, czasopism, rozgłośni radiowych, agencji promocyjnych, czy studiów nagrań, ale oni wcale na to nie zważają. Ich misja, z nielicznymi wyjątkami, nie przynosi wielkich dochodów, ani popularności, ale dla nich nie stanowi to problemu. Wybrali swoją drogę z wewnętrznego przekonania, i podążają nią ze zdumiewającym entuzjazmem i radością. To smutne, jak muzyka pop, jest dzisiaj zubożała. Jest niewolnicą praw rynku i w konsekwencji stała się banalna i monotonna, w swych inspiracjach. Muzycy chrześcijańscy pozostają pośród tych nielicznych, którzy śpiewają wolni, i czerpią inspiracje ze wzniosłych ideałów. Oni proponują twórczość o wielkiej wartości. Nie są, bynajmniej jakimiś nieudacznikami, którym nie powidło się w świecie. Nie, mają wielki talent. Niektórzy odnosili już sukcesy na rynku komercyjnym, ale później odkryli wartość i głębie ducha, odczytali powołanie, a w konsekwencji dokonali bardzo odważnych decyzji. Szkoda, że mówi się o nich tak mało, nawet w środowiskach chrześcijańskich. Ja sam odkryłem ich przez przypadek, w internecie. Wystukałem w przeglądarce hasło „muzyka chrześcijańska” i na ekranie pojawiło się mnóstwo adresów witryn różnych artystów, którzy inspiracji dla swej twórczości poszukują w Ewangelii, Maryi, Bogu, wielkich wartościach życia. Za artystami kolejni artyści, manifesty, informacje, festiwale – coś wspaniałego! Większość tych stron internetowych jest w języku hiszpańskim, ale jest też wiele po angielsku, czy włosku. W naszym kraju, jedną z najważniejszych witryn tego rodzaju jest niewątpliwie ta stworzona przez Paulę Maschio, żonę jednego z najbardziej znanych artystów sceny chrześcijańskiej. Roberto jest doprawdy fascynującym artystą. Muzyce poświęcił się od najmłodszych lat. Miał już swoje wyrobione miejsce na scenie włoskiej scenie muzycznej, kiedy wreszcie po różnych doświadczeniach, bardziej lub mniej bolesnych, rozpalił się w nim płomień wiary. W 1984 poczuł w sobie wielką pustkę, straszne poczucie braku satysfakcji. Udał się na pielgrzymkę do Medjugorje i powrócił z niej całkowicie odmieniony. Była to radykalna zmiana, która sprawiła, że Roberto stał się prawdziwym “misjonarzem” swoich nowych przekonań, które odtąd wyraża i broni poprzez muzykę. Wydał osiem albumów i piętnaście międzynarodowych składanek. Śpiewał przed Ojcem św. Ubogaca swoją obecnością wszystkie chrześcijańskie wydarzenia muzyczne. Jest również autorem piosenki „Ballata per Maria”, która od wielu lat jest hymnem włoskiego „Radia Maryja.” Bignoli cieszy się już międzynarodowym uznaniem. Zdobył również kilka prestiżowych nagród, ale wciąż śpiewa jedynie, jak sam często podkreśla, aby „dać ludziom poznać Boga i Bożą miłość.” Podobnie jak on, także wielu innych wspaniałych artystów. Żona Roberto, Paola, która oczywiście podziela przekonania męża, zdecydowała się pracować u jego boku, poświęcając się popularyzacji muzyki chrześcijańskiej. Robi to wykorzystując najnowsze środki komunikacji - przede wszystkim internet. Paola prowadzi stronę internetową, www.informusic.it, gdzie informuje o różnych inicjatywach, programach, spotkaniach, koncertach, festiwalach. Na tej stronie można między innymi zapoznać się z biografia 109 artystów chrześcijańskich. Czytając je, człowiek pozostaje pod wrażeniem, tego z jakim entuzjazmen i samozaparciem owi artyści dokonali wyboru, aby poświęcić się „śpiewaniu Bogu.” To niesamowite. Aż się nie chce wierzyć, że są pomiędzy nami ludzie, zwłaszcza młodzi, którym przyświecają tak wspaniałe ideały. Renzo Allegri, (dziennikarz, pisarz) e-mail: renzo@editorialegliolmi.it
Song of Songs Festival
Z Roberto Bignolim rozmawia ks. Dariusz Iwański (Song of Songs Festiwal).
Niektórzy na sam dźwięk słów muzyka chrześcijańska przerażają się, myśląc, że to musi być jakaś straszna nuda i smutek... Ty jesteś muzykiem chrześcijańskim. Jaka jest Twoja muzyka?
Roberto Bignoli: No cóż, wciąż pokutuje taki stereotyp, że muzyka chrześcijańska to muzyka sakralna. W rzeczywistości chodzi o dwie diametralnie różne rzeczy. Różnica jest taka, że muzyka chrześcijańska jest właściwie współczesną muzyka młodzieżową, taką samą, jakiej młodzi ludzie słuchają na co dzień. Odróżnia ją jedynie treść tekstów i fakt, że artysta jest człowiekiem, który dokonał wyboru w kwestii życia według zasad, wartości chrześcijańskich. Moja muzyka oscyluje pomiędzy rockiem, balladą i folkiem. Teksty piosenek dotyczą tematyki społecznej, chociaż nie brakuje tam również elementów modlitwy. Głównym przesłaniem są ponadczasowe wartości, takie jak pokój, miłość oraz nadzieja.
Wielu chciałoby znaleźć swoje miejsce na scenie i być popularnymi. Mówi się, że życie ludzi sławnych jest o wiele ciekawsze i łatwiejsze.
Myślę, że sukces, popularność, sława to coś, co pociąga każdego człowieka. Można je chyba uznać za rzeczy bardzo normalne dla ludzkiej natury, ale czasem, niestety, kiedy się osiągnie popularność, życie nie jest takie różowe, jak by się mogło wydawać. Droga do kariery jest długa, kręta i nierzadko usiana kompromisami, co powoduje wielkie dylematy natury moralnej i egzystencjalnej. Jest to często życie w ciągłym uzależnieniu.
Ja od najmłodszych lat bardzo kochałem muzykę i marzyłem, żeby zostać pop-gwiazdą - taką znaną twarzą z pierwszych stron magazynów muzycznych. Marzyłem, żeby w ten sposób zrekompensować sobie moje trudne dzieciństwo. Chciałem odnosić wielkie sukcesy. Rzeczywistość okazała się o wiele bardziej szara, niż to sobie mogłem wyobrażać. Przekonałem się, że aby osiągnąć sukces, wcale nie wystarczy być świetnym muzykiem, artystą, ale trzeba nieustannie ulegać kompromisom i wyrabiać sobie układy, czasem bardzo trudne do zaakceptowania. Moje własne doświadczenia z show-bussinesem były dość ciężkie, ponieważ mam dość trudny charakterek i nie znoszę, kiedy inni decydują za mnie. Nigdy nie chciałem godzić się na żadne kompromisy, chociaż muszę powiedzieć, że w grę wchodziła całkiem niezła kasa. Był taki moment, w którym poczułem, że nie muszę się tak stawiać, że wszyscy się jakoś dopasowują, więc i ja mógłbym się poddać i pójść na kompromis. Ale była to tylko chwila. Właściwie w tym samym momencie zdałem sobie sprawę, że nawet gdybym tak zrobił, to i tak nie byłbym szczęśliwy. Wtedy chyba zrozumiałem, że prawdziwy sukces wcale nie polega na tym, żeby wyciągnąć dużą kasę, ale żeby dobrze się czuć z samym sobą, lubić siebie i cieszyć się swoją własną egzystencją. Ja niestety nie byłem takim człowiekiem i nawet gdybym został sławnym muzykiem, nic by to nie zmieniło w tym względzie. Dziś wiem, że paradoksalnie to właśnie uczucie uratowało mnie od całego tego "doła", w jaki często wpadają artyści, którzy wcześniej osiągnęli szczyty popularności. Szczęśliwość, jaką promieniują oni z pierwszych stron kolorowych magazynów, często ma drugie dno. Jest nim ukryte poczucie wielkiej pustki, samotności i różne lęki. Poza tym być sławnym oznacza często zapomnieć, kim się naprawdę jest, aby zostać tym, kim ludzie chcą Cię widzieć. Dziś wiem, że jedynym prawdziwym sukcesem jest umieć kochać innych, co wbrew pozorom nie jest wcale łatwe, ale na pewno doprowadza Cię do spełnienia, samorealizacji.
Pomówmy jeszcze chwilę o czarnych chwilach Twojego życia. Czy to prawda, że siedziałeś w więzieniu?
Tak, miałem taki epizod w swoim życiu... Zostałem aresztowany i osadzony na 30 dni w areszcie za używanie środków odurzających... Muszę jednak powiedzieć, że choć nie były to wczasy, to jak na tego rodzaju miejsce całkiem nieźle sobie radziłem. Raczej nie stwarzałem problemów strażnikom. Problemy zaczęły się dopiero po wyjściu stamtąd. Wiesz, wszyscy zaczęli mnie unikać, ponieważ nie wydawałem się już osobą godną zaufania. Poczułem się bardzo samotny, odizolowany... Był to naprawdę okres, w którym chyba najbardziej cierpiałem. To straszne, kiedy nawet Twoi starzy przyjaciele odwracają się do Ciebie plecami... Nie masz dokąd pójść, dni wloką się w nieskończoność i zabija Cię smutek.
Dziś jak patrzę na Ciebie to trudno mi uwierzyć, że taki kiedyś byłeś. Jak udało Ci się odnaleźć sens życia, pogodę ducha, nadzieję? Odnalazłeś je czy może odkryłeś?
Cóż, może to zabrzmi banalnie, ale sens życia odnalazłem poprzez wiarę w Boga. Nie było to łatwe. Na mojej drodze do wiary było wiele bardzo trudnych momentów, które sprawiły, że znalazłem się na samym dnie. Zażywałem narkotyki, doświadczyłem gorzkiego smaku samotności i pustki, zagubiłem się w świecie przemocy. Wreszcie, w najtrudniejszym chyba momencie mojego życia, kiedy wydawało się, że już znikąd nie może nadejść pomoc, pojawiło się światełko w tunelu. Przypadkiem spotkałem grupę młodych ludzi, od których usłyszałem o Jezusie; o tym, że On mnie kocha. Ta z pozoru banalna, ale w rzeczywistości wspaniała wiadomość, po prostu mnie powaliła. Odtąd już nic nie było takie samo.
No właśnie, a jaka była ta nowa jakość?
Najpierw raczkowałem jak niemowlę. Chwyciłem się Boga, ale był mi On bardziej antidotum na moje problemy, i tak naprawdę traktowałem go przedmiotowo... Potem w 1984 pojawiła się propozycja wyjazdu do Medjugorje, gdzie podobno miała ukazywać się Matka Boska. Namówiony przez przyjaciół, wybrałem się na tę pielgrzymkę, ale bez szczególnego entuzjazmu. Przyjechałem tam na miejsce i zobaczyłem bardzo ubogą okolicę. Są to bardzo skromne wiejskie tereny, które przypominały mi bardzo ziemię, w której się urodziłem. Całe to otoczenie sprawiło, że wróciła mi nagle chęć życia. Nie chodziło jednak o chwilowe zauroczenie tym miejscem i równie przelotne odzyskanie chęci istnienia. Poczułem, że moje serce musiało się zmieniać i że Maryja mi pomogła. Nadzieja na odnalezienie pokoju poczęła się we mnie zakorzeniać i sprawiła, że odżyły we mnie uczucia i pragnienia, które w przeszłości zdusiłem i których się praktycznie pozbyłem. Wszystkie one powoli zaczęły we mnie znowu kwitnąć. To wszystko dało mi siłę, żeby odnaleźć siebie i móc powrócić do muzyki, a także pisać nowe piosenki. Poza tym prawie równocześnie na nowo odkryłem dar przyjaźni, braterstwa i wreszcie miłości. Wszystkie one jeszcze mocniej zdopingowały mnie do pracy nad sobą.
Można by powiedzieć, że Pan Bóg wynagrodził Ci w tym sensie, że rzeczywiście stałeś się sławny w kręgach muzyki chrześcijańskiej. Jakie znaczenie ma dla muzyka wiara? Czy rzeczywiście trzeba ją mieć, żeby grać muzykę chrześcijańską?
To ciekawe, że zmieniło mi się życie, a nie zmieniła się muzyka. Zmieniły się jednak teksty. Teraz one pochodzą prosto z serca, gdzie staram się codziennie ożywiać moje religijne uczucia. Dlatego nie wyobrażam sobie, jak ktoś mógłby grać muzykę chrześcijańską i nie kroczyć drogą chrześcijańskiej wiary w duchu swego własnego Kościoła. Ja bardzo sobie cenię w moim życiu modlitwę i sakramenty. Szczerze mówiąc, głównie z powodu tych wielkich, bezcennych darów Kościoła czuję w sobie moc i radość do tego, aby kroczyć raz obraną drogą.
Twoja muzyka już dawno została zauważona i nie tylko we Włoszech, ale i poza krajem. Jesteś zdobywcą wielu nagród...
Tak, to prawda. To miłe otrzymywać takie wyrazy uznania, zwłaszcza kiedy o nie nie zabiegasz, a przychodzą niespodziewanie. Z tego powodu jestem bardzo szczęśliwy. Z drugiej strony, nagrody te są również bardzo ważne, bo pomagają mi dotrzeć z moim przesłaniem do coraz to nowych ludzi. Te nagrody sprawiają, że artysta staje się coraz bardziej znany i słuchany. Nie chodzi o to, aby być znanym dla samego faktu popularności albo osobistego sukcesu, ale żeby wciąż więcej się pojawiać, koncertować i siać ziarno nadziei, która tak bardzo zmieniła moje życie.
Pomówmy jeszcze chwilę o czarnych chwilach Twojego życia. Czy to prawda, że siedziałeś w więzieniu?
Tak, miałem taki epizod w swoim życiu... Zostałem aresztowany i osadzony na 30 dni w areszcie za używanie środków odurzających... Muszę jednak powiedzieć, że choć nie były to wczasy, to jak na tego rodzaju miejsce całkiem nieźle sobie radziłem. Raczej nie stwarzałem problemów strażnikom. Problemy zaczęły się dopiero po wyjściu stamtąd. Wiesz, wszyscy zaczęli mnie unikać, ponieważ nie wydawałem się już osobą godną zaufania. Poczułem się bardzo samotny, odizolowany... Był to naprawdę okres, w którym chyba najbardziej cierpiałem. To straszne, kiedy nawet Twoi starzy przyjaciele odwracają się do Ciebie plecami... Nie masz dokąd pójść, dni wloką się w nieskończoność i zabija Cię smutek.
Dziś jak patrzę na Ciebie to trudno mi uwierzyć, że taki kiedyś byłeś. Jak udało Ci się odnaleźć sens życia, pogodę ducha, nadzieję? Odnalazłeś je czy może odkryłeś?
Cóż, może to zabrzmi banalnie, ale sens życia odnalazłem poprzez wiarę w Boga. Nie było to łatwe. Na mojej drodze do wiary było wiele bardzo trudnych momentów, które sprawiły, że znalazłem się na samym dnie. Zażywałem narkotyki, doświadczyłem gorzkiego smaku samotności i pustki, zagubiłem się w świecie przemocy. Wreszcie, w najtrudniejszym chyba momencie mojego życia, kiedy wydawało się, że już znikąd nie może nadejść pomoc, pojawiło się światełko w tunelu. Przypadkiem spotkałem grupę młodych ludzi, od których usłyszałem o Jezusie; o tym, że On mnie kocha. Ta z pozoru banalna, ale w rzeczywistości wspaniała wiadomość, po prostu mnie powaliła. Odtąd już nic nie było takie samo.
No właśnie, a jaka była ta nowa jakość?
Najpierw raczkowałem jak niemowlę. Chwyciłem się Boga, ale był mi On bardziej antidotum na moje problemy, i tak naprawdę traktowałem go przedmiotowo... Potem w 1984 pojawiła się propozycja wyjazdu do Medjugorje, gdzie podobno miała ukazywać się Matka Boska. Namówiony przez przyjaciół, wybrałem się na tę pielgrzymkę, ale bez szczególnego entuzjazmu. Przyjechałem tam na miejsce i zobaczyłem bardzo ubogą okolicę. Są to bardzo skromne wiejskie tereny, które przypominały mi bardzo ziemię, w której się urodziłem. Całe to otoczenie sprawiło, że wróciła mi nagle chęć życia. Nie chodziło jednak o chwilowe zauroczenie tym miejscem i równie przelotne odzyskanie chęci istnienia. Poczułem, że moje serce musiało się zmieniać i że Maryja mi pomogła. Nadzieja na odnalezienie pokoju poczęła się we mnie zakorzeniać i sprawiła, że odżyły we mnie uczucia i pragnienia, które w przeszłości zdusiłem i których się praktycznie pozbyłem. Wszystkie one powoli zaczęły we mnie znowu kwitnąć. To wszystko dało mi siłę, żeby odnaleźć siebie i móc powrócić do muzyki, a także pisać nowe piosenki. Poza tym prawie równocześnie na nowo odkryłem dar przyjaźni, braterstwa i wreszcie miłości. Wszystkie one jeszcze mocniej zdopingowały mnie do pracy nad sobą.
Można by powiedzieć, że Pan Bóg wynagrodził Ci w tym sensie, że rzeczywiście stałeś się sławny w kręgach muzyki chrześcijańskiej. Jakie znaczenie ma dla muzyka wiara? Czy rzeczywiście trzeba ją mieć, żeby grać muzykę chrześcijańską?
To ciekawe, że zmieniło mi się życie, a nie zmieniła się muzyka. Zmieniły się jednak teksty. Teraz one pochodzą prosto z serca, gdzie staram się codziennie ożywiać moje religijne uczucia. Dlatego nie wyobrażam sobie, jak ktoś mógłby grać muzykę chrześcijańską i nie kroczyć drogą chrześcijańskiej wiary w duchu swego własnego Kościoła. Ja bardzo sobie cenię w moim życiu modlitwę i sakramenty. Szczerze mówiąc, głównie z powodu tych wielkich, bezcennych darów Kościoła czuję w sobie moc i radość do tego, aby kroczyć raz obraną drogą.
Twoja muzyka już dawno została zauważona i nie tylko we Włoszech, ale i poza krajem. Jesteś zdobywcą wielu nagród...
Tak, to prawda. To miłe otrzymywać takie wyrazy uznania, zwłaszcza kiedy o nie nie zabiegasz, a przychodzą niespodziewanie. Z tego powodu jestem bardzo szczęśliwy. Z drugiej strony, nagrody te są również bardzo ważne, bo pomagają mi dotrzeć z moim przesłaniem do coraz to nowych ludzi. Te nagrody sprawiają, że artysta staje się coraz bardziej znany i słuchany. Nie chodzi o to, aby być znanym dla samego faktu popularności albo osobistego sukcesu, ale żeby wciąż więcej się pojawiać, koncertować i siać ziarno nadziei, która tak bardzo zmieniła moje życie.
Roberto Bignoli: No cóż, wciąż pokutuje taki stereotyp, że muzyka chrześcijańska to muzyka sakralna. W rzeczywistości chodzi o dwie diametralnie różne rzeczy. Różnica jest taka, że muzyka chrześcijańska jest właściwie współczesną muzyka młodzieżową, taką samą, jakiej młodzi ludzie słuchają na co dzień. Odróżnia ją jedynie treść tekstów i fakt, że artysta jest człowiekiem, który dokonał wyboru w kwestii życia według zasad, wartości chrześcijańskich. Moja muzyka oscyluje pomiędzy rockiem, balladą i folkiem. Teksty piosenek dotyczą tematyki społecznej, chociaż nie brakuje tam również elementów modlitwy. Głównym przesłaniem są ponadczasowe wartości, takie jak pokój, miłość oraz nadzieja.
Wielu chciałoby znaleźć swoje miejsce na scenie i być popularnymi. Mówi się, że życie ludzi sławnych jest o wiele ciekawsze i łatwiejsze.
Myślę, że sukces, popularność, sława to coś, co pociąga każdego człowieka. Można je chyba uznać za rzeczy bardzo normalne dla ludzkiej natury, ale czasem, niestety, kiedy się osiągnie popularność, życie nie jest takie różowe, jak by się mogło wydawać. Droga do kariery jest długa, kręta i nierzadko usiana kompromisami, co powoduje wielkie dylematy natury moralnej i egzystencjalnej. Jest to często życie w ciągłym uzależnieniu.
Ja od najmłodszych lat bardzo kochałem muzykę i marzyłem, żeby zostać pop-gwiazdą - taką znaną twarzą z pierwszych stron magazynów muzycznych. Marzyłem, żeby w ten sposób zrekompensować sobie moje trudne dzieciństwo. Chciałem odnosić wielkie sukcesy. Rzeczywistość okazała się o wiele bardziej szara, niż to sobie mogłem wyobrażać. Przekonałem się, że aby osiągnąć sukces, wcale nie wystarczy być świetnym muzykiem, artystą, ale trzeba nieustannie ulegać kompromisom i wyrabiać sobie układy, czasem bardzo trudne do zaakceptowania. Moje własne doświadczenia z show-bussinesem były dość ciężkie, ponieważ mam dość trudny charakterek i nie znoszę, kiedy inni decydują za mnie. Nigdy nie chciałem godzić się na żadne kompromisy, chociaż muszę powiedzieć, że w grę wchodziła całkiem niezła kasa. Był taki moment, w którym poczułem, że nie muszę się tak stawiać, że wszyscy się jakoś dopasowują, więc i ja mógłbym się poddać i pójść na kompromis. Ale była to tylko chwila. Właściwie w tym samym momencie zdałem sobie sprawę, że nawet gdybym tak zrobił, to i tak nie byłbym szczęśliwy. Wtedy chyba zrozumiałem, że prawdziwy sukces wcale nie polega na tym, żeby wyciągnąć dużą kasę, ale żeby dobrze się czuć z samym sobą, lubić siebie i cieszyć się swoją własną egzystencją. Ja niestety nie byłem takim człowiekiem i nawet gdybym został sławnym muzykiem, nic by to nie zmieniło w tym względzie. Dziś wiem, że paradoksalnie to właśnie uczucie uratowało mnie od całego tego "doła", w jaki często wpadają artyści, którzy wcześniej osiągnęli szczyty popularności. Szczęśliwość, jaką promieniują oni z pierwszych stron kolorowych magazynów, często ma drugie dno. Jest nim ukryte poczucie wielkiej pustki, samotności i różne lęki. Poza tym być sławnym oznacza często zapomnieć, kim się naprawdę jest, aby zostać tym, kim ludzie chcą Cię widzieć. Dziś wiem, że jedynym prawdziwym sukcesem jest umieć kochać innych, co wbrew pozorom nie jest wcale łatwe, ale na pewno doprowadza Cię do spełnienia, samorealizacji.
Pomówmy jeszcze chwilę o czarnych chwilach Twojego życia. Czy to prawda, że siedziałeś w więzieniu?
Tak, miałem taki epizod w swoim życiu... Zostałem aresztowany i osadzony na 30 dni w areszcie za używanie środków odurzających... Muszę jednak powiedzieć, że choć nie były to wczasy, to jak na tego rodzaju miejsce całkiem nieźle sobie radziłem. Raczej nie stwarzałem problemów strażnikom. Problemy zaczęły się dopiero po wyjściu stamtąd. Wiesz, wszyscy zaczęli mnie unikać, ponieważ nie wydawałem się już osobą godną zaufania. Poczułem się bardzo samotny, odizolowany... Był to naprawdę okres, w którym chyba najbardziej cierpiałem. To straszne, kiedy nawet Twoi starzy przyjaciele odwracają się do Ciebie plecami... Nie masz dokąd pójść, dni wloką się w nieskończoność i zabija Cię smutek.
Dziś jak patrzę na Ciebie to trudno mi uwierzyć, że taki kiedyś byłeś. Jak udało Ci się odnaleźć sens życia, pogodę ducha, nadzieję? Odnalazłeś je czy może odkryłeś?
Cóż, może to zabrzmi banalnie, ale sens życia odnalazłem poprzez wiarę w Boga. Nie było to łatwe. Na mojej drodze do wiary było wiele bardzo trudnych momentów, które sprawiły, że znalazłem się na samym dnie. Zażywałem narkotyki, doświadczyłem gorzkiego smaku samotności i pustki, zagubiłem się w świecie przemocy. Wreszcie, w najtrudniejszym chyba momencie mojego życia, kiedy wydawało się, że już znikąd nie może nadejść pomoc, pojawiło się światełko w tunelu. Przypadkiem spotkałem grupę młodych ludzi, od których usłyszałem o Jezusie; o tym, że On mnie kocha. Ta z pozoru banalna, ale w rzeczywistości wspaniała wiadomość, po prostu mnie powaliła. Odtąd już nic nie było takie samo.
No właśnie, a jaka była ta nowa jakość?
Najpierw raczkowałem jak niemowlę. Chwyciłem się Boga, ale był mi On bardziej antidotum na moje problemy, i tak naprawdę traktowałem go przedmiotowo... Potem w 1984 pojawiła się propozycja wyjazdu do Medjugorje, gdzie podobno miała ukazywać się Matka Boska. Namówiony przez przyjaciół, wybrałem się na tę pielgrzymkę, ale bez szczególnego entuzjazmu. Przyjechałem tam na miejsce i zobaczyłem bardzo ubogą okolicę. Są to bardzo skromne wiejskie tereny, które przypominały mi bardzo ziemię, w której się urodziłem. Całe to otoczenie sprawiło, że wróciła mi nagle chęć życia. Nie chodziło jednak o chwilowe zauroczenie tym miejscem i równie przelotne odzyskanie chęci istnienia. Poczułem, że moje serce musiało się zmieniać i że Maryja mi pomogła. Nadzieja na odnalezienie pokoju poczęła się we mnie zakorzeniać i sprawiła, że odżyły we mnie uczucia i pragnienia, które w przeszłości zdusiłem i których się praktycznie pozbyłem. Wszystkie one powoli zaczęły we mnie znowu kwitnąć. To wszystko dało mi siłę, żeby odnaleźć siebie i móc powrócić do muzyki, a także pisać nowe piosenki. Poza tym prawie równocześnie na nowo odkryłem dar przyjaźni, braterstwa i wreszcie miłości. Wszystkie one jeszcze mocniej zdopingowały mnie do pracy nad sobą.
Można by powiedzieć, że Pan Bóg wynagrodził Ci w tym sensie, że rzeczywiście stałeś się sławny w kręgach muzyki chrześcijańskiej. Jakie znaczenie ma dla muzyka wiara? Czy rzeczywiście trzeba ją mieć, żeby grać muzykę chrześcijańską?
To ciekawe, że zmieniło mi się życie, a nie zmieniła się muzyka. Zmieniły się jednak teksty. Teraz one pochodzą prosto z serca, gdzie staram się codziennie ożywiać moje religijne uczucia. Dlatego nie wyobrażam sobie, jak ktoś mógłby grać muzykę chrześcijańską i nie kroczyć drogą chrześcijańskiej wiary w duchu swego własnego Kościoła. Ja bardzo sobie cenię w moim życiu modlitwę i sakramenty. Szczerze mówiąc, głównie z powodu tych wielkich, bezcennych darów Kościoła czuję w sobie moc i radość do tego, aby kroczyć raz obraną drogą.
Twoja muzyka już dawno została zauważona i nie tylko we Włoszech, ale i poza krajem. Jesteś zdobywcą wielu nagród...
Tak, to prawda. To miłe otrzymywać takie wyrazy uznania, zwłaszcza kiedy o nie nie zabiegasz, a przychodzą niespodziewanie. Z tego powodu jestem bardzo szczęśliwy. Z drugiej strony, nagrody te są również bardzo ważne, bo pomagają mi dotrzeć z moim przesłaniem do coraz to nowych ludzi. Te nagrody sprawiają, że artysta staje się coraz bardziej znany i słuchany. Nie chodzi o to, aby być znanym dla samego faktu popularności albo osobistego sukcesu, ale żeby wciąż więcej się pojawiać, koncertować i siać ziarno nadziei, która tak bardzo zmieniła moje życie.
Pomówmy jeszcze chwilę o czarnych chwilach Twojego życia. Czy to prawda, że siedziałeś w więzieniu?
Tak, miałem taki epizod w swoim życiu... Zostałem aresztowany i osadzony na 30 dni w areszcie za używanie środków odurzających... Muszę jednak powiedzieć, że choć nie były to wczasy, to jak na tego rodzaju miejsce całkiem nieźle sobie radziłem. Raczej nie stwarzałem problemów strażnikom. Problemy zaczęły się dopiero po wyjściu stamtąd. Wiesz, wszyscy zaczęli mnie unikać, ponieważ nie wydawałem się już osobą godną zaufania. Poczułem się bardzo samotny, odizolowany... Był to naprawdę okres, w którym chyba najbardziej cierpiałem. To straszne, kiedy nawet Twoi starzy przyjaciele odwracają się do Ciebie plecami... Nie masz dokąd pójść, dni wloką się w nieskończoność i zabija Cię smutek.
Dziś jak patrzę na Ciebie to trudno mi uwierzyć, że taki kiedyś byłeś. Jak udało Ci się odnaleźć sens życia, pogodę ducha, nadzieję? Odnalazłeś je czy może odkryłeś?
Cóż, może to zabrzmi banalnie, ale sens życia odnalazłem poprzez wiarę w Boga. Nie było to łatwe. Na mojej drodze do wiary było wiele bardzo trudnych momentów, które sprawiły, że znalazłem się na samym dnie. Zażywałem narkotyki, doświadczyłem gorzkiego smaku samotności i pustki, zagubiłem się w świecie przemocy. Wreszcie, w najtrudniejszym chyba momencie mojego życia, kiedy wydawało się, że już znikąd nie może nadejść pomoc, pojawiło się światełko w tunelu. Przypadkiem spotkałem grupę młodych ludzi, od których usłyszałem o Jezusie; o tym, że On mnie kocha. Ta z pozoru banalna, ale w rzeczywistości wspaniała wiadomość, po prostu mnie powaliła. Odtąd już nic nie było takie samo.
No właśnie, a jaka była ta nowa jakość?
Najpierw raczkowałem jak niemowlę. Chwyciłem się Boga, ale był mi On bardziej antidotum na moje problemy, i tak naprawdę traktowałem go przedmiotowo... Potem w 1984 pojawiła się propozycja wyjazdu do Medjugorje, gdzie podobno miała ukazywać się Matka Boska. Namówiony przez przyjaciół, wybrałem się na tę pielgrzymkę, ale bez szczególnego entuzjazmu. Przyjechałem tam na miejsce i zobaczyłem bardzo ubogą okolicę. Są to bardzo skromne wiejskie tereny, które przypominały mi bardzo ziemię, w której się urodziłem. Całe to otoczenie sprawiło, że wróciła mi nagle chęć życia. Nie chodziło jednak o chwilowe zauroczenie tym miejscem i równie przelotne odzyskanie chęci istnienia. Poczułem, że moje serce musiało się zmieniać i że Maryja mi pomogła. Nadzieja na odnalezienie pokoju poczęła się we mnie zakorzeniać i sprawiła, że odżyły we mnie uczucia i pragnienia, które w przeszłości zdusiłem i których się praktycznie pozbyłem. Wszystkie one powoli zaczęły we mnie znowu kwitnąć. To wszystko dało mi siłę, żeby odnaleźć siebie i móc powrócić do muzyki, a także pisać nowe piosenki. Poza tym prawie równocześnie na nowo odkryłem dar przyjaźni, braterstwa i wreszcie miłości. Wszystkie one jeszcze mocniej zdopingowały mnie do pracy nad sobą.
Można by powiedzieć, że Pan Bóg wynagrodził Ci w tym sensie, że rzeczywiście stałeś się sławny w kręgach muzyki chrześcijańskiej. Jakie znaczenie ma dla muzyka wiara? Czy rzeczywiście trzeba ją mieć, żeby grać muzykę chrześcijańską?
To ciekawe, że zmieniło mi się życie, a nie zmieniła się muzyka. Zmieniły się jednak teksty. Teraz one pochodzą prosto z serca, gdzie staram się codziennie ożywiać moje religijne uczucia. Dlatego nie wyobrażam sobie, jak ktoś mógłby grać muzykę chrześcijańską i nie kroczyć drogą chrześcijańskiej wiary w duchu swego własnego Kościoła. Ja bardzo sobie cenię w moim życiu modlitwę i sakramenty. Szczerze mówiąc, głównie z powodu tych wielkich, bezcennych darów Kościoła czuję w sobie moc i radość do tego, aby kroczyć raz obraną drogą.
Twoja muzyka już dawno została zauważona i nie tylko we Włoszech, ale i poza krajem. Jesteś zdobywcą wielu nagród...
Tak, to prawda. To miłe otrzymywać takie wyrazy uznania, zwłaszcza kiedy o nie nie zabiegasz, a przychodzą niespodziewanie. Z tego powodu jestem bardzo szczęśliwy. Z drugiej strony, nagrody te są również bardzo ważne, bo pomagają mi dotrzeć z moim przesłaniem do coraz to nowych ludzi. Te nagrody sprawiają, że artysta staje się coraz bardziej znany i słuchany. Nie chodzi o to, aby być znanym dla samego faktu popularności albo osobistego sukcesu, ale żeby wciąż więcej się pojawiać, koncertować i siać ziarno nadziei, która tak bardzo zmieniła moje życie.
Rozmowa z Roberto Bignolim specjalnie dla Bosko.pl i kwartalnika RUaH
Roberto, na początku powiedz, proszę, z czym Ci się kojarzą następujące miasta: Sanremo
W 1999 roku uczestniczyłem z zespołem w Chrześcijańskim Sanremo, które było jednym z najważniejszych wydarzeń muzycznych, jakie miało miejsce wówczas we Włoszech. Wzięło w nim udział ponad 30 artystów chrześcijańskich, przybyłych z wielu zakątków świata. Festiwal ten spotkał się z żywym przyjęciem młodzieży ze wszystkich ruchów katolickich i z wielkim zainteresowaniem mass mediów, tak świeckich, jaki i katolickich. Chrześcijańskie Sanremo nie było jednak kontynuowane. Diecezja w Genui i Wydział Duszpasterstwa Młodzieżowego postanowiły zmniejszyć rozmiar tego przedsięwzięcia i nadać mu wyłącznie lokalny zasięg, adresując go do nastolatków (obecna nazwa Jubil Music). Z doświadczenia Chrześcijańskiego Sanremo wyrosły niektóre festiwale muzyki chrześcijańskiej we Włoszech, spośród których do najbardziej znaczących należą: "Il mondo canta Maria" - międzynarodowy festiwal muzyki chrześcijańskiej, odbywający się 30 kwietnia każdego roku począwszy od 2000 w Schio (Vicenza), "Gospel Jubilee Festival" w Turynie, "Anno Domini Multifestival w Oropie (Biella), Regnum DEI w Weronie i inne o mniejszym znaczeniu. Celem tych festiwali jest głoszenie młodym ludziom, przez śpiew i muzykę, wartości, jakie wypływają z Ewangelii.
Medjugorie
Medjugorje to rzeczywistość, która zmieniła moje życie; to ważny etap, który miał miejsce dzięki przyjaciołom, którzy mi towarzyszyli. Tam, dzięki doświadczeniu modlitwy i spotkaniom z osobami związanymi z tym miejscem, mogłem doznać miłość Maryi. To było doświadczenie bardzo głębokie i znaczące; pozwoliło mi zrozumieć sens mojego życia, mojej wiary i pojednać się z samym sobą, z Bogiem i powoli odmieniać moje serce.
Sarajevo
Sarajewo jest mi drogie chociażby dlatego, że napisałem piosenkę Concerto a Sarajevo (Koncert w Sarajewie), która zrodziła się z doświadczenia, jakie przeżyłem w Bośni i Hercegowinie, a szczególnie w Mostarze podczas wojny, dokąd jeździłem razem z konwojami humanitarnymi, aby zawieźć przesłanie nadziei i miłości do tej ziemi, która wydawała się być zapomniana przez Boga. W tym czasie we Włoszech organizowałem, wraz z innymi osobami zaangażowanymi w niesienie pomocy oraz artystami, koncerty na rzecz uchodźców i dzieci-ofiary wojny. Zorganizowaliśmy takie koncerty także w niektórych obozach dla uchodźców w byłej Jugosławii. To było doświadczenie bardzo mocne. Pozwoliło mi dzielić i wsłuchać się w dramat narodu, który nagle znalazł się w sytuacji "brat przeciwko bratu". Usłyszałem głos kobiet, które opowiadały o doznanych gwałtach i widziałem dzieci, których dzieciństwo zostało zniszczone w obozach koncentracyjnych. Widziałem ofiary terroru i okropności przeżytych we własnych domach. Concerto a Sarajevo narodził się z tego bólu i jest śpiewem, ale bardziej niż śpiewem jest krzykiem złości z powodu niemożności. Chce być wezwaniem do miłości, pokoju i przebaczenia, ale jest jednocześnie sprzeciwem wobec wojny oraz nasieniem nadziei i miłości.
Po nawróceniu zmieniłeś trochę styl Twojej muzyki?
Powiedziałbym, że moja muzyka zawsze obracała się wokół ballady, pop, rocka, folku. Zmieniły się natomiast teksty. Pierwszym tekstem, który powstał w czasie przejścia z jednej sytuacji w drugą, był Oltre la collina (Za wzniesieniem). Jest to tekst, którego znaczenie zrozumiałem dopiero po kilku ładnych latach. Być może to właśnie dzięki niemu zrozumiałem, że w owym czasie zaczęła się rodzić nadzieja, nawet jeśli rzeczywiście jej jeszcze nie odczuwałem. Oto ten tekst:
Oltre la collina / Za wzniesieniemC'e un fiume ed un bambino / Jest rzeka i dzieckoOltre il fiume / Za rzekąC'e un bosco senza un nome / Jest las bez nazwyE oltre il bosco / I za lasemC'e l'immensita / Jest bezkresTerra di sogni terra di liberta / Ziemia marzeń, ziemia wolnościTerra di sogni terra di liberta / Ziemia marzeń, ziemia wolnościOltre il sentiero / Za tym, co odczuwaszC'e un campo di grano / Są pole pełne zbożaOltre il campo / Za polemC'e una casa senza vita / Jest dom bez życiaE oltre la casa / Za domemC'e la poverta / Jest biedaTerra di ricordi terra senza eta / Ziemia wspomnień, ziemia bez wiekuTerra di ricordi terra senza eta / Ziemia wspomnień, ziemia bez wiekuOltre la strada / Za drogąC'e un prato senza un fiore / Jest łąka bez kwiatówOltre il prato / Za łąkąSorge la citta / Powstaje miastoE dentro la citta / I w tym mieścieVedo occhi di terrore / Widzę oczy terroruUomini contro uomini senza pieta / Ludzie przeciw ludziom bez zmiłowaniaUomini contro uomini senza pieta / Ludzie przeciw ludziom bez zmiłowaniaOltre la collina / Za wzniesieniemC'e un fiume ed una donna / Jest rzeka i kobietaOltre il fiume / Za rzekąC'e il bosco dell'amore / Jest las miłościE oltre il bosco / Za lasemC'e l'immensita / Jest bezkresTerra di pace terra di umilta / Ziemia pokoju, ziemia pokoryTerra di sogni terra di liberta / Ziemia marzeń, ziemia wolności
Czym, Twoim zdaniem, powinien się charakteryzować artysta, który swoją pracę traktuje jako powołanie?
Po pierwsze, powinien być osobą przede wszystkim zjednoczoną z Kościołem i jego wartościami. Oczywiście nie musi być święty, doskonały. Zwyczajny, ze wszystkimi brakami, a czasami sprzecznościami. Musi posiadać pragnienie, aby w sposób zaangażowany nieść innym owo słowo miłości, nadziei i radości. Powinien chcieć dzielić się z innymi bogactwem, które wypływa z muzyki jako daru otrzymanego od Boga. Jego życie powinno być spójne, a decyzje, które podejmuje, uczciwe i jednoznaczne.
Na okładce Twojej ostatniej płyta umieściłeś twarz Chrystusa Miłosiernego, dlaczego?
Tytuł płyty "Ho bisogno di te" (Potrzebuję Ciebie) oddaje prawdziwą potrzebę katolika: bez Jezusa nie można nic zrobić. To tak jakby na Ciebie spojrzał i powiedział: nie martw się, kochaj mnie takim, jakim jesteś, a ja będę z tobą mimo twoich trudności i odejść; we mnie znajdziesz schronienie, miłość, pokój, jestem przyjacielem wiernym, który prowadzi cię po drodze życia. Oto powód, dla którego Jezus spogląda z miłosierdziem i miłością na świat.
A teraz dwa kraje. Pierwszy: Polska
W roku 2002 po raz pierwszy byłem w Polsce jako gość na Song of Song Festival na zaproszenie dyrektora artystycznego Wojciecha Zaguły. To było doświadczenie niezwykłe. Nie sądziłem, że w Polsce odbywa się tak wielki i ważny festiwal, który gromadzi tyle młodzieży, to są tysiące. Doznałem z ich strony wiele ciepła, to mnie wzruszyło. Spotkałem się ze wspaniałym przyjęciem, które przeżyłem bardzo głęboko, również dzięki otwartości ludzi. Nawiązałem również wspaniały kontakt z muzykami, którzy mi towarzyszyli, i zrodził się ów wspaniały feeling, tak z punktu widzenia muzycznego, jak i ludzkiego. Dzięki Song of Song Festival mogłem mieć inne koncerty w Polsce, i wszędzie, gdzie się udałem, spotkałem zawsze wielki entuzjazm i zrozumienie dla mojej muzyki, a zwłaszcza dla mojego doświadczenie życia i świadectwa wiary, którym dzieliłem się przed licznie zgromadzoną na koncertach młodzieżą. Bardzo piękne było także spotkanie z 15.000 młodych ludzi w Santkuarium w Częstochowie, zorganizowanym przez Radio Maryja.
Drugi kraj: Bułgaria
Do Bułgarii pojechałem na zaproszenie o. Krzysztofa Korzoka, polskiego franciszkanina, którego traktuję jako pioniera muzyki chrześcijańskiej w Bułgarii. Uczestniczyłem przez trzy kolejne lata w Belozem w festiwalu młodzieżowym. To jest bogate doświadczenie, wypływające z kontaktu z liczną młodzieżą zafascynowaną muzyką chrześcijańską jako środkiem ewangelizacji i wzajemnej komunikacji. Uderzyła mnie bieda, jaką spotkałem na tej ziemi, ale spotkałem jednocześnie bogactwo duchowe i widziałem radość, jaka przenikała przez twarze młodzieży. Z całą pewnością jest tak wiele do zrobienia dla tych młodych ludzi, aby dać im nadzieję na przyszłość, ale jestem pewny, że muzyka chrześcijańska w Bułgarii stanie się bardzo ważnym środkiem komunikacji między nimi.
Zatem jesteś piosenkarzem z powołania, takim właśnie się czujesz?
Powołanie, jakie odczuwam, to aby dzielić się moim życiem jako przykładem i świadectwem, że Pan może przemienić dramat ludzkiej egzystencji w jej bogactwo. Błędy mojego życia przyczyniły się do tego, że mogłem docenić i odkryć wartość wiary, nadziei, miłości i bogactwa Kościoła w jego sakramentach. Właśnie to czuję, a otrzymując dar śpiewania i muzyki, zrozumiałem, że mogę w ten sposób przyciągnąć jak najwięcej ludzi i świadczyć o tym, co wydarzyło się w moim życiu.
Kiedy po raz pierwszy poczułeś zaproszenie do głoszenia śpiewem przesłania chrześcijańskiego?
Po raz pierwszy miało to miejsce po pielgrzymce, którą odbyłem w 1984 r. do Medjugorje. Zrozumiałem wówczas, że zdolności muzyczne nie są "jakimś" darem, ale bogactwem, którym trzeba się dzielić z braćmi.
Ale wcześniej w życiu doświadczyłeś bardzo mocno ciemności...
Tak, rzeczywiście. Od dzieciństwa sporo wycierpiałem z powodu niemożności życia w rodzinie, gdyż niestabilne warunki rodzinne i choroba zmusiły mnie do przebywanie w kolegiach (rodzaj bursy, internatu ze szkołą). Kolegium opuściłem w wieku 14 lat i zacząłem przebywać w centrach młodzieżowych, gdzie z zasady nie akceptowaliśmy reguł, jakie nam proponowano. Spotkałem wtedy rzeczywistość młodzieżową pokolenia beatu (dzieci-kwiaty) - zatem codzienność bez reguł, z książkami, wyznawaną filozofią, a przede wszystkim używanie środków odurzających. Od tego czasu zetknąłem się z ekstremalną polityką, która wyznawała przemoc i anarchię. Następnie z powodu używania środków odurzających spędziłem 30 dni w więzieniu. I w końcu wszedłem w świat rozrywki, w którym próbowałem robić karierę. Ale właśnie wtedy, kiedy schodziłem do dna mojej egzystencji naprawdę trudnej i bez nadziei, znalazłem odwagę, aby wejść do pewnego kościoła, i tam Pan, przy całej mojej nieświadomości, zaczął pracować nad drogą mojego nawrócenia, nawet jeśli ja nie zdawałem wówczas sobie z tego sprawy. Dzisiaj widzę, że był to krok, który mnie ocalił, ponieważ w owym czasie największym cierpieniem, jakiego doświadczałem, była samotność, obojętność, przebywanie na marginesie, które w tym czasie stały się dla mnie murami nie do przebycia i nie widziałem żadnej drogi wyjścia. To było odczucie najbardziej okropne, jakie kiedykolwiek w życiu przeżyłem.
Znamy piosenkarzy niewidomych, na przykład Steve Wonder, Jose Feliciano. Również Ty masz kłopoty ze zdrowiem...
Kiedy miałem rok, przebyłem chorobę Heinego-Medina. Dla mnie choroba nigdy nie była problemem, ale czasami to spojrzenia i komentarze innych sprawiają, że czujesz się chory. Tak szczerze... myślę, że w życiu wszyscy jesteśmy niepołnosprawni, jeden duchowo, drugi fizycznie, a inny i duchowo, i fizycznie. W każdym z tych przypadków, sądzę, choroba daje pewną wrażliwość i dzięki niej potrafisz wyrażać to, co masz w sercu. Oczywiście, jeśli spotkałeś wiarę, nie patrzysz już na chorobę jako na przekleństwo, ale jako na wielki dar, ponieważ ona pozwala Ci poczuć się bliżej Jezusa, a to sprawia, że Twój krzyż staje się o wiele lżejszy. Z tego przeświadczenia zrodziła się piosenka Bonne Croix (Dobry Krzyż):
Krzyż jest potrzebnyzawsze trzeba cierpiećlub wejść na Kalwarięaby nie musieć umrzećKrzyż na obłokuz gwiazd świecącychz nieba będzie sądziłzmarłych i żywychDobry Krzyż Dobry KrzyżJest światłem mojego życiaDobry Krzyż Dobry KrzyżJest światłem mojego serca
Roberto, powiedz, jak to jest czuć się szczęśliwym mimo pewnych fizycznych ograniczeń.
Kiedy odkryjesz, że w Twoim życiu jest Pan i poczujesz, że nie jesteś już więcej sam, że wszystko, co ci się przydarza, nie jest przypadkowe, wtedy odkrywasz bogactwo wewnętrzne i to, że także rzeczy smutne mogą mieć sens i zostać zaakceptowane. A wtedy nie możesz już odczuwać smutku, bo jesteś bardziej zjednoczony z Chrystusem, jesteś mocniejszy w wierze i miłości, a zatem twoje życie nabiera radości i znaczenia. Oczywiście, bycie człowiekiem prowadzi nas często do egoizmu, do pragnienia i pragnienia tego, co uważamy za dobre, chociaż rzeczywiście takie to nie jest. Radość jest komunią z Chrystusem i przyjęciem Jego woli w stosunku do nas. Kiedy to zrozumiemy, wtedy nasze dni staną się pogodne.
I na koniec: Roberto Bignoli to nie tylko piosenkarz, Roberto Bignoli jest także mężem i ojcem. Mógłbyś powiedzieć, co robi Twoja żona?
W roku 1992 ożeniłem się z Paolą, następnie urodziły nam się dwie córeczki: Mariastella i Mariachiara. Nasza przyjaźń i bycie razem narodziły się przez wiarę, która dla nas jest czymś stałym. Ze względu na nią pragniemy być świadkami dla naszych dzieci i czuć się rodziną. Wiemy, że bycie małżonkami i rodzicami to zadanie trudne, ale ważne, i staramy się odpowiadać na to wyzwanie konsekwentnie. Poza tym moja żona Paola w roku 1995 poświęciła swoje zdolności, aby otworzyć stronę internetową poświęconą muzyce chrześcijańskiej http://www.informusic.it/, która jest do dyspozycji wszystkich pragnących za pomocą internetu poznać ten rodzaj muzyki. Jest jednocześnie odpowiedzią na zaproszenie Papieża do włączenia się w nową ewangelizację. Ponadto moja żona współpracuje z niektórymi stacjami radiowymi i pismami katolickimi.
Rozmawiał Wojtek Kułak, Bosko.pl